Legislacja

Autoszkoła ma płacić za poprawkę?

24 maja 2008

91c0d334af1f7a9fb2096f2d1e13a3688c2f3e78 (248-4)

Właściciele 6 tys. szkół nauki jazdy wkrótce mogą splajtować. Zbigniew Skowroński, szef łódzkiego WORD, postanowił złożyć do Ministerstwa Infrastruktury wniosek, żeby autoszkoły płaciły za poprawkowe egzaminy absolwentów – donosi “Dziennik Łódzki”. Dyrektor proponuje, żeby za pierwszą poprawkę kursant płacił sam. 25 proc. drugiej pokrywałaby autoszkoła, trzecia poprawka kosztowałaby szkołę jazdy już 50 proc., a czwarta 75 proc. Piąte i kolejne podejście właściciel autoszkoły musiałby opłacić w całości. I dalej czytamy: Inicjatywę popiera Zbigniew Rynasiewicz, szef Sejmowej Komisji Infrastruktury. Jest pewny, że wpłynie to na lepsze przygotowanie kandydatów na kierowców. - Właściciele szkół powinni poczuwać się do odpowiedzialności za absolwentów - mówi dyr. Skowroński. Podobne rozwiązanie zastosowano z powodzeniem we Włoszech. Jadwiga Leńska ze Skierniewic po raz szósty oblała egzamin na prawo jazdy. Wydała ponad 2 tys. zł. Po raz siódmy zdawać nie będzie. Nie stać jej na dokupowanie kolejnych lekcji i zapłacenie 130 zł za egzamin. Jeśli resort infrastruktury pozytywnie rozpatrzy wniosek szefa łódzkiego WORD, pani Jadwiga i tysiące innych pechowców za kolejny egzamin nie zapłacą ani grosza. Zbigniew Skowroński podkreśla, że kiepsko przygotowani kandydaci na kierowców odpadają na najprostszych zadaniach. W Polsce za pierwszym podejściem egzamin zdaje co trzecia osoba. Właściciele szkół nie kryją wściekłości. Zbigniew Ogiński, prezes Wielkopolskiego Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców i Instruktorów mówi: - Zwiększyliśmy liczbę godzin szkolenia z 20 do 30, ale zdawalność nie drgnęła. Wtóruje mu Tadeusz Woźniak, szef stowarzyszenia małopolskich instruktorów: – W krakowskim WORD-zie u jednego z egzaminatorów zdaje tylko 8 proc. kandydatów na kierowców, a u drugiego 40 proc. To nie oznacza, że do pierwszego trafiają same antytalenty, a do drugiego geniusze. To egzaminatorzy oblewają za byle drobiazg. Pomysłowi Skowrońskiego przyklaskują dyrektorzy innych WORD-ów. Mariusz Prasek, szef poznańskiego ośrodka, mówi: – W Niemczech żadna szkoła nie dopuści kursanta do egzaminu, póki nie będzie pewna, że zda. Dlaczego? Jeśli obleje trzech kandydatów, to w szkole od razu są kontrole i zawiesza się jej działalność. Takie rozwiązanie przydałoby się w Polsce. Pod pomysłem obciążania autoszkół kosztami poprawek podpisuje się Władysław Drozd z Krajowego Stowarzyszenia Egzaminatorów. Jego zdaniem szkoły są źle zorganizowane: – Jeśli kursant nie zda trzykrotnie, jest zobligowany do wykupienia dodatkowych pięciu godzin jazdy. To dodatkowe pieniądze dla szkół. Gdyby miały płacić, kursanci od razu byliby lepiej przygotowywani. Marek Gawroński, wiceprezes warszawskiego Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców, mówi z ironią: - Trzeba pójść dalej i zgłosić pomysł, by autoszkoły płaciły mandaty każdego kierowcy przez pięć lat od egzaminu. Poseł Marek Biernacki (PO), były minister spraw wewnętrznych, nie ma wątpliwości, że pomysł szefa łódzkiego WORD zmobilizuje instruktorów do solidniejszego kształcenia. Minister Cezary Grabarczyk obawia się, że pomysł przerzucania na szkoły odpłatności za poprawki może być niezgodny z konstytucją.

ba3bb9e32fc12d56410211244ec70309ae8377b8(248-5)