(Fot.: PD@N 360-50)
Całkiem niedawno na naszych łamach informowaliśmy Państwa o wyrokach sądowych w sprawie o gwałt na 18-letniej kursantce. To głośne zdarzenie miało mieć miejsce cztery lata temu. Właściciel szkoły miał zwabić kursantkę, mieszkankę Suwałk, do swojego biura i tam zgwałcić. Niedawno sąd wydał prawomocny już wyrok w tej sprawie. Wojciech P., 55-letni dzisiaj instruktor, został uznany za winnego. Do więzienia jednak nie pójdzie. Otrzymał bowiem karę w zawieszeniu. A groziło mu nawet 12 lat pozbawienia wolności. Nadto, choć sąd mógł, nie zakazał Wojciechowi P. wykonywania funkcji instruktora nauki jazdy. A przepisy są w tym przypadku bardzo liberalne. Właścicielem szkoły nauki jazdy nie może być jedynie osoba, która popełniła przestępstwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, albo - sfałszowała dokumenty. Instruktora nauki jazdy prawa wykonywania zawodu pozbawia zaś jedynie prawomocny wyrok za przestępstwo drogowe. Gwałcić można - komentuje “Gazeta Współczesna”. O molestowanie kursantek na początku roku oskarżono instruktora z Częstochowy. Wypadki niestety częste. Poniżej list naszego Czytelnika, który postuluje, aby ministerstwo przeanalizowało “zjawisko naruszania zasad obyczajowości seksualnej, szerzącej się w środowisku instruktorów”.
Andrzej:Witam, Kolejny mój postulat, aby zastanowiono się i przeanalizowano zjawisko naruszania zasad obyczajowości seksualnej, szerzącej się w środowisku instruktorów. Wystarczy przeczytać w internecie o ilości toczących się postępowań karnych, wobec zbereźnych instruktorów, składających kursantkom niedwuznaczne propozycje seksualne. Dlaczego do tej pory nikt w Ministerstwie Infrastruktury nie zastanowił się czym to jest podyktowane. Jazda przez kilka godzin w samochodzie młodej dziewczyny z mężczyzną -instruktorem, przy zachwianiu granicy intymnej tj. ok. 1 metra, na pewno wywołuje sytuacje, rodzące takie niepożądane emocje. Moim zdaniem osoby odmiennej płci, przebywające często same podczas jazdy w pojeździe i istniejąca zależność, sprzyja powstawaniu odruchów erotycznych. Kursantka, przed którą rodzi się wizja zdania tak trudnego egzaminu państwowego, poszukuje wsparcia ze strony instruktora, a może pomoże zdać? Co wtedy? Moja córka, podczas kursu przeżywała koszmar i gdyby nie interwencja z mojej strony, to byłaby zmuszona stracić opłacone pieniądze i zrezygnować z usług OSK. Instruktor podczas jazdy podrywał ją, dotykał albo rozmawiał ciągle przez telefon z dziewczynami wypowiadając rubaszne teksty itp. To tak ma wyglądać nauka jazdy. Ten przykład to kropla w morzu. Proponuję, aby kobiety-kursantki szkoliły podczas nauki jazdy kobiety -instruktorki i w tym kierunku również powinno iść ustawodawstwo. Pozdrawiam Andrzej
Roman Stencel, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców, w wypowiedzi udzielonej “Gazecie Wyborczej” w listopadzie 2008 roku, twierdził, że molestowanie przez instruktora jazdy to sporadyczne przypadki. - W ciągu 18 lat odnotowaliśmy ich zaledwie kilka. Nie oznacza to jednak, że problem nie istnieje. Niektóre kobiety boją się lub wstydzą zgłaszać takie przypadki. Jeśli czujemy się pokrzywdzeni przez instruktora, możemy złożyć skargę u każdego starosty lub prezydenta miasta - mówi Stencel.
A Państwo sądzicie? Jak oceniacie problem? Czekamy na wypowiedzi - e-mail: tygodnik@prawodrogowe.pl