List otwarty.
Apel do Parlamentarzystów, Rządu oraz Prezydenta RP
w sprawie zmiany ustawy o kierujących pojazdami z 5. stycznia 2011 r.
Piątego stycznia 2016 r. minie 5. rocznica uchwalenia przez Parlament ustawy o kierujących pojazdami. Co społeczeństwo zyskało na tej ustawie? Zburzono dotychczasowy, w miarę sprawnie i efektywnie działający system szkolenia, egzaminowania i wydawania praw jazdy a w zamian otrzymaliśmy regulację, z którą obywatele i Państwo nie mogą dojść do ładu, mimo kilkunastu nowelizacji. Czwartego stycznia 2016 r. minie kolejny termin wejścia w życie, najistotniejszej, z punktu widzenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, część ustawy. Termin minie, przepisy znowu nie wejdą w życie, pozostanie bałagan i niepewność. Mija pięć lat, rządowa instytucja wydała kilkaset milionów na prace nad Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców a ustawy nadal nie można wprowadzić w życie, bo CEPIK jest “w proszku”. Apeluję żeby kolejna nieunikniona nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami (uokp) przerwała udrękę milionów Polek i Polaków z uzyskiwaniem prawa jazdy. Zostawmy z dotychczasowych rozwiązań co konieczne i napiszmy tę ustawę od nowa. Ustawę i Rozporządzenia. Nie może być tak jak dotychczas, że uchwala się ustawę a rozporządzenia wydaje się za 18 m-cy i to z rażącymi błędami. Tak było dotychczas.
Miliony Polek i Polaków wyszkolonych przez polskich instruktorów jeździ po drogach Wielkiej Brytanii, Niemiec i innych krajów całego świata, radząc sobie nie gorzej niż miejscowi. Coraz częściej zdarza się, że polscy obywatele, którzy u siebie nie mogli przebrnąć przez egzamin wewnętrzny rezygnują z kontynuacji szkolenia, bo uzyskują prawo jazdy w Wielkiej Brytanii. Oceniając stan bezpieczeństwa na polskich drogach, trzeba statystykami posługiwać się w sposób pogłębiony i rzetelny. Uważam, że porównując poziom bezpieczeństwa na drogach w Polsce i w przodujących pod tym względem krajach Europy, nie stosuje się do tych wymogów. W Polsce, w odróżnieniu od tych krajów, na drogach dominują kierowcy w drugim, góra trzecim pokoleniu. Jestem głęboko przekonany, że gdyby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenieść do Polski niemieckie, skandynawskie czy francuskie drogi oraz tamtejsze systemy nadzoru nad ruchem drogowym a Polki i Polaków umieścić w pojazdach, którymi poruszają się po swoich drogach Niemcy, Skandynawowie czy Francuzi, to mielibyśmy równie doskonałe jak oni wskaźniki bezpieczeństwa. Od lat 90-tych do teraz, liczba ofiar wypadków drogowych w Polsce radykalnie zmalała - odwrotnie proporcjonalnie do wzrostu liczby uczestników ruchu drogowego. To trzeba zauważyć i uczciwie interpretować. Nowe rozwiązania nie mogą być wprowadzane w interesie szkół jazdy, ośrodków egzaminowania czy innych podmiotów żyjących z kierowców. Muszą służyć ogółowi obywateli uczestniczących w ruchu drogowym. Obecnie mamy system egzaminowania oparty o przedsiębiorstwa, które utrzymują się w blisko 90-ciu procentach z egzaminowania, w tym głównie z egzaminów poprawkowych. System z WORD miał przeciwdziałać korupcji. Od kilkunastu lat okazuje się, że wybitnie tej korupcji sprzyja. Nie ma w tym nic dziwnego. Najniższa zdawalność w Europie i korupcja wprost wynikają z sytemu egzaminowania realizowanego przez przedsiębiorstwa nazywane WORD. Jedno z Ministerstw intensywnie reklamuje w telewizji komercyjnej rozwój e-administracji w Polsce. Elementem tej e-administracji jest elektroniczny obieg dokumentów w procesie uzyskiwania i wydawania praw jazdy. Kluczowy element tego systemu, tak zwany PKK (profil kandydata na kierowcę), obywatel musi załatwić udając się osobiście do Starostwa właściwego ze względu na miejsce stałego zameldowania. Wiąże się to niekiedy z kilkusetkilometrową podróżą. Tak działa e-administracja w przypadku obywateli zamierzających uzyskać prawo jazdy. Ustawa o kierujących pojazdami podzieliła, bez merytorycznego uzasadnienia, ośrodki szkolenia kierowców na zwykłe i tzw. super osk, uprzywilejowując te ostatnie. Jedną z różnic uzasadniającą ten podział jest to, że plac w ośrodku zwykłym ma być wyłączony z ruchu drogowego a w super osk dodatkowo ma być opłotowany. Instruktorzy, żeby utrzymać uprawnienia muszą co roku przechodzić kilkudziesięciogodzinne płatne warsztaty, realizując w kółko ten sam program. Prawo do organizowania tych warsztatów mają wyłącznie super osk i WORD-y. Każdy ośrodek szkolenia w Polsce, choćby szkolił wyłącznie na prawo jazdy kat. B, musi obowiązkowo posiadać utwardzony plac manewrowy. Na tych placach kursanci ćwiczą w specyficzny sposób rozumianą jazdę po prostej i po łuku. Element ten jest podstawową częścią sprawdzianu podczas egzaminu państwowego. Służy rzekomo sprawdzeniu czy kursant panuje nad pojazdem. Kilkadziesiąt procent spośród osób ubiegających się o prawo jazdy oblewa egzamin państwowy na tym elemencie, po kilku minutach - płacąc za to pełną stawkę, czyli 140 zł. Logicznie rozumując sprawdza się czy uprawniony instruktor, który przejeździł z kursantem minimum 31 godzin zegarowych, nie poświadczył nieprawdy w zaświadczeniu o ukończeniu kursu. Przecież wszystkie drogi to proste i łuki. Człowiek, który bez problemu panuje nad pojazdem w ruchu drogowym, może nie przejechać 40-tu metrów tyłem po prostej i łuku bez prawa do zatrzymania się i korekty toru jazdy.Z pewnością nie świadczy to, o nie panowaniu nad pojazdem. Kiedyś trzeba było na placu manewrowym parkować “na raz” równolegle, prostopadle przodem i tyłem oraz po skosie. Wyuczenie tych elementów pochłaniało wiele godzin z kursu. Kiedy po latach z tych wymogów zrezygnowano, nie odnotowano w Polsce wzrostu liczby wypadków czy stłuczek przy parkowaniach. Wręcz przeciwnie, może dlatego, że szkoleniowcy zyskali kilka godzin na jazdę w ruchu miejskim. Takich placów jak w Polsce nie ma w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Francji i w żadnym innym zamożnym kraju, gdzie poziom bezpieczeństwa na drogach jest znacznie wyższy niż w Polsce.
Gdyby w styczniu 2016-tego roku weszła w życie uokp w dotychczasowym kształcie, na drodze pojawiłyby się samochody z zielonymi listkami. Ich kierowcy musieliby jeździć po drogach publicznych z innymi prędkościami niż pozostali. Jest to wymóg, który niepotrzebnie będzie dezorganizował ruch drogowy. Podzielam pogląd, że wskazane jest szczególne dyscyplinowanie początkujących kierowców, żeby nie zrobili krzywdy sobie lub innym w okresie, kiedy nabywają doświadczenia.Mam nadzieję, że przyczyni się to do wzrostu bezpieczeństwa na drogach. Ale czy warto budować, kosztem wielu milionów, infrastrukturę, żeby w ciągu godzinnych zajęć początkujący kierowca przekonał się, że na śliskim jest ślisko? Warto żeby płacił za tę godzinę 200 zł.?, poświęcał dzień pracy lub nauki i odbywał niekiedy kilkusetkilometrową podróż do ośrodka doskonalenia techniki jazdy?. Rozumiem, że takie szkolenie może być ciekawym i pożytecznym doświadczeniem, ale czy na tyle istotnym dla poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym, żeby obciążać nim wszystkich obywateli, chcących uzyskać i zachować prawo jazdy? Rozumiem, że w tego typu specjalistycznych ośrodkach muszą szkolić instruktorzy doskonalenia techniki jazdy, ale dlaczego uprawniony instruktor nauki jazdy, który szkoli od początku osoby ubiegające się o uzyskanie prawa jazdy, nie ma prawa prowadzić jazd przypominających z osobami, które np. przez kilka lat, mimo posiadania prawa jazdy, nie korzystały z niego. Czym kierowano się zastrzegając tego typu doszkolenie dla instruktorów doskonalenia techniki jazdy? To kolejny absurd, który trzeba wyeliminować.
Punktem kluczowym w systemie szkolenia i uzyskiwania prawa jazdy powinien być egzamin państwowy przeprowadzany przez egzaminatora reprezentującego państwo a nie przez pracownika przedsiębiorstwa utrzymującego się z opłat za egzaminy, w tym głownie poprawkowe.Drugim punktem kluczowym powinien być skutecznie i niezawodnie działający system nadzoru nad ruchem drogowym. System nastawiony nie na zarabianie na pułapkach zastawianych na kierowców, lecz upewniający ich, że kiedykolwiek złamią przepisy, szybko i niezawodnie spotkają się ze swoim umundurowanym aniołem stróżem, wyposażonym w nowoczesną technikę i bloczek mandatowy. Żadne super szkolenie, wykształcenie, nieposzlakowana opinia nie zastąpi nieuchronności kary za niebezpieczne zachowania na drodze. Świadczy o tym dobitnie skłonność do wykroczeń odnotowywana u parlamentarzystów, sędziów, czy prokuratorów. Polacy nie dlatego giną na drogach, bo nie znają przepisów lub są w inny sposób źle wyszkoleni. Jeżdżą jak im podpowiada fantazja i pozwala niedoinwestowana Policja.
4. stycznia 2016 r., zamiast być postrachem dla Polek i Polaków, chcących uzyskać prawo jazdy, powinien stać się przełomem, po którym uzyskanie prawa jazdy w Polsce będzie czymś normalnym i satysfakcjonującym.
Zielona Góra, 4 grudnia 2015 r.
Eugeniusz Kubiś.
Organizator zielonogórskich protestów
przeciwko ustawie o kierujących pojazdami
z 13. września 2012 r. i 21. marca 2013 r.
(531-43)