Kierowcy, którym ukradziono lub którzy zgubili tablice rejestracyjne i zamiast nowych założyli duplikaty z takimi samymi numerami, narażają się na kłopoty, podróżując po krajach strefy Schengen - pisze dziennik "Polska". Państwa należące do strefy nie uznają tak zwanych wtórników tablic, więc kierowcę, który ich używa, mogą potraktować jak... złodzieja. Polacy wybierają wtórniki z wygody - czytamy w dzienniku "Polska". Wymiana dowodu rejestracyjnego wymaga wizyty w urzędzie, wypełnienia kilku druków i odstania co najmniej pół godziny w kolejce. Ale to nie koniec - zauważa gazeta. Po otrzymaniu nowego dowodu trzeba jeszcze odwiedzić ubezpieczyciela i dokonać zmian w umowie ubezpieczeniowej, czyli poświęcić kolejny dzień na bieganie po urzędach - pisze dziennik "Polska". Drogówka w krajach strefy Schengen jest podejrzliwa wobec kierowców z duplikatami numerów rejestracyjnych. Kierowca z wtórnikami może zostać uznany za złodzieja między innymi w Niemczech, bo tam pojęcie wtórników tablic nie istnieje. W razie ich zgubienia, kierowca wymienia dowód rejestracyjny i dostaje nowe numery. Dzięki temu przestępca niczego nie przeskrobie na cudze konto. W policyjnych kartotekach natychmiast pojawia się informacja, które tablice zostały skradzione.