^ Na powyższej fotce oznakowanie wjazdu na autostradę we Francji. Te widoczne i wiele innych znaków drogowych przy wjazdach wydają się wyraźnie określać obowiązki kierowców, ale czy jednak?
(Fot.: PD@N 437-44jm)
W czasie wakacji wiele podróżujemy, w tym także o innych krajów Europy i dalej. “Dziennik Gazeta Prawna” przypomina o obowiązku znajomości przepisów, w tym kodeksu drogowego kraju do którego wybieramy się. Oczywiście w wielu sprawach o pomoc możemy zwrócić się do konsulatów czy ambasady, ale nadal przepisy znać powinniśmy. Dla zilustrowania tej prawdy dziennik przywołuje sytuację w jakiej znalazły się jego dwie czytelniczki, które wybrały się na wycieczkę skuterami do Czech. Cytat: Panie zostały zatrzymane przez drogówkę na autostradzie, ponieważ ich skutery (o pojemności 50 cm sześc.) poruszały się zbyt wolno i zgodnie z prawem nie mogły jechać drogą tej kategorii. - Jechałyśmy z prędkością 65 km/h, natomiast okazało się, że w Czechach minimalna szybkość na autostradzie została wyznaczona na 80 km/h - tłumaczy pani Anna. W Polsce po tego typu trasach nie mogą się poruszać pojazdy, które na prostej drodze nie osiągają więcej niż 40 km/h. Co wcale nie znaczy, że jadąc samochodem przystosowanym do dużo szybszej jazdy, wolno nam te 40 km/h jechać. - Wolniejsza jazda przeczy samej idei i celowi autostrad i prowadzi do blokowania ruchu. Jeśli z jakichś przyczyn, np. technicznych, kierowca nie może jechać szybciej, wówczas przyjmuje się, że może on w ten sposób kontynuować jazdę tylko do najbliższego zjazdu z autostrady - mówi prof. Ryszard Stefański, prawnik, znawca ruchu drogowego z Uczelni Łazarskiego. Dodaje, że zasada ta nie obowiązuje oczywiście w trudnych warunkach atmosferycznych, np. ulewnego deszczu. Gorzej, że w odróżnieniu od polskich przepisów, u naszych południowych sąsiadów wymagane jest posiadanie uprawnień na jazdę skuterem. - W konsekwencji zarzucono nam jazdę bez uprawnień oraz stwarzanie zagrożenia na autostradzie. Za to wykroczenie wystawiono nam mandaty w wysokości 25 tys. koron, czyli ok. 4,5 tys. zł, co zrównoważyło wartość skuterów. Do tego dostałyśmy dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów w państwie czeskim. Na autostradzie pozbawiono nas skuterów, zabrano na posterunek, ale pomimo prośby z naszej strony nikt nie dał nam żadnego potwierdzenia zarekwirowania skuterów - opowiada nasza czytelniczka. Ich wydanie uzależniono od zapłacenia mandatu, w przeciwnym wypadku pojazdy mają zostać zlicytowane.” Zachęcamy do wnikliwej analizy przywołanego artykułu “Dziennika Gazety Prawnej”.