Zegary odmierzające czas do zmiany świateł stoją już na skrzyżowaniach m.in. w Opolu, Wrocławiu i Olsztynie. Czy podobne pojawią się Bielsku-Białej? A w Gdańsku? Dzięki nim o mniej więcej 10 proc. wzrasta przepustowość na skrzyżowaniach. Mniej jest gapiostwa, zrobiło się bezpieczniej - przekonuje wicedyrektor opolskiego MZD. Zegary pomagają także zmniejszyć korki i usprawnić ruch. Takie skrzyżowania są bezpieczniejsze - przekonuje bielski radny Przemysław Drabek. Zegar pokazuje w sekundach czas, jaki pozostał do zmiany koloru świateł. Dzięki temu po zmianie świateł z czerwonego na zielone kierowcy szybciej ruszają z miejsca. Mają one także zapobiegać zbyt późnemu wjeżdżaniu na skrzyżowanie i trafianiu tam w chwili, gdy palą się już czerwone światła. Zegary chwalą sobie też kierowcy tirów. Gdy widzą, że do zmiany świateł zostały już tylko 2-3 sekundy, wcześniej zaczynają hamować, bo wiedzą, że nie zdążą przejechać skrzyżowania przed zapaleniem się czerwonego światła. Dzięki temu nie muszą w ostatniej chwili hamować z piskiem opon, by jeszcze jakoś próbować uratować sytuację. Okazało się, że zegary mają jeszcze jedną zaletę: pomagają środowisku. Kierowcy, widząc, ile mają czasu do zapalenia się zielonego światła, wyłączają silniki. Mieczysław Kotłowski, dyrektor gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni podkreśla - jest jednak problem przepisów. - Już dwa lata temu zadaliśmy pytanie urzędnikom w Ministerstwie Infrastruktury, czy w Polsce można stosować takie rozwiązanie. Odpowiedź była taka, że w przepisach liczników nie ma, więc nie. Inne miasta omijają to stanowisko, traktując liczniki jako tablice informacyjne. Będziemy rozmawiać o tym z drogówką. Jeśli poprze nasze argumenty, nie wykluczam montażu wyświetlaczy - mówi Kotłowski. A co na to policja? - Widziałem takie liczniki w Austrii i na Ukrainie. I rzeczywiście działają - mówi nadkomisarz Janusz Staniszewski, szef pomorskiej drogówki. - Najlepiej byłoby połączyć ich montaż z instalacją kamer do rejestracji jazdy na czerwonym świetle. Z jednej strony dalibyśmy kierowcom informację, ile mają jeszcze czasu, z drugiej karalibyśmy tych, którzy mimo to przejeżdżają na czerwonym - mówi Staniszewski.
Pierwszym miastem, które zdecydowało się na podobne rozwiązanie, było Opole. Piotr Rybczyński, wicedyrektor tamtejszego Miejskiego Zarządu Dróg, podpatrzył takie rozwiązanie za granicą. - U nas te urządzenia się sprawdziły. Pokazują to statystyki. Przepustowość na skrzyżowaniach, na których działają zegary, wzrosła o mniej więcej10 proc. Dzięki nim mniej jest gapiostwa, zrobiło się bezpieczniej, jest mniej stłuczek - mówi Rybczyński. Po Opolu zegary zamontowane zostały m.in. w Olsztynie i Zielonej Górze. Teraz testuje je Wrocław.