(501-8)
W życie wchodzi przepis znowelizowanej ustawy o kierujących pojazdami, na mocy którego osoby posiadające od 3 lat prawo jazdy kat. B mają prawo kierowania motocyklami o pojemności do 125 cm sześć., mocy nieprzekraczającej 11 KW i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg.
Przedstawiciele środowisk szkoleniowców i egzaminatorów, doświadczeni instruktorzy motocyklistów mówią głośno o potencjalnej możliwości wielu wypadków, nawet tych najgroźniejszych w skutkach, w tym także pieszych i innych uczestników ruchu drogowego. Przypominają, że taki motocykl osiąga prędkość maksymalna 160 km/godz., a do setki dochodzi już w czasie ok. 8 sekund. Oceniają: osoba, która dotychczas jeździła tylko samochodem, motocyklem rozbije się na najbliższym zakręcie. Nadto wskazują, iż różnica pomiędzy motorowerami i skuterami, a motocyklami, pomimo praktyk zdejmowania z blokad tych ostatnich, to jednak właśnie te ostatnie to pojazdy powolne. Natomiast motocykle są pojazdami bardzo szybkimi. Media także grzmią, pytają np. “Trochę się dziwię, dlaczego przy okazji, chcąc przypodobać się elektoratowi, nie wprowadzono kolejnych nowatorskich rozwiązań, np. po 5 latach posiadacz prawa jazdy kat. B mógłby kierować ciężarówką, a po 6 latach autobusem... Miałoby to taki sam sens i uzasadnienie, jak to, co zrobiono teraz.” Wracając do nowych uprawnień kierowców z kategorią B, wieloletni eksperci oceniają, iż motocyklem kieruje się zupełnie inaczej niż samochodem, stąd doświadczenie, np. właśnie 3-letnie nic tu nie zmienia. “Skąd kierowca kat. B ma mieć takie umiejętności, skoro uczono go na kursie kierowani samochodem? Ma sobie o tym poczytać w Internecie czy może zapytać kolegę? I nie chodzi tu tylko o samą technikę zmiany biegów, operowania manetką gazu i klamką sprzęgła, ale przede wszystkim o technikę hamowania i pokonywania zakrętów Skąd kierowca samochodu ma to wiedzieć, jak to się robi? Czy zatem powinien się uczyć sam na publicznej drodze?!” - pytają rozgoryczeni. Tak właśnie rozgoryczeni, posłowie w trakcie procedowania noweli nie słuchali ich. Na tym pierwszym feralnym zakręcie motocyklista bez doświadczenia przewróci się, może też zderzy się czołowo z samochodem nadjeżdżającym z przeciwka. Bo: wejście w zakręt przy większej prędkości trzeba sobie zaplanować, trzeba bezbłędnie panować nad maszyną, wiedzieć, jak ją pochylić. Nauka na błędach może tu okazać się bardzo kosztowna. Podobnie z techniką hamowania motocyklem. Są tu dwa odmiennie działające hamulce - uzasadniają fachowcy. Gwałtowne, paniczne użycie przedniego sprawia, że delikwent przelatuje przez kierownicę i łamie sobie kręgosłup. Hamowanie tylnym, jak w rowerze, sprawia, że albo kierujący wpada w poślizg, albo wjeżdża w bagażnik poprzedzającego samochodu lub ludzi przechodzących po przejściu.
Prawdopodobnie jeszcze wielokrotnie będziemy opisywali takie czarne scenariusze, czy opisywali wydarzenia. Tymczasem przyłączamy się do tych rozsądnych apeli, o przesiadanie się na motocykle dopiero po - nawet kilku - godzinach nauki pod okiem doświadczonego instruktora motocyklowego. To zdecydowanie rozsądna rada. Każdy doświadczony motocyklista potwierdzi, iż motocykl wymaga sporych umiejętności, pamiętajmy także, iż wymaga pełnej sprawności fizycznej rąk i nóg - czego ustawodawcy nie zauważyli.