W gdańskim PORD zdać egzamin na prawo jazdy próbował 48-letni kandydat na kierowcę będący pod wpływem alkoholu. Mężczyzna wsiadł do samochodu i wyjechał nim poza teren ośrodka, wówczas egzaminator wyczuł od niego woń alkoholu. Przerwano egzamin i wezwano. Po sprawdzeniu trzeźwości kursanta okazało się, że mężczyzna faktycznie podchodził do egzaminu pod wpływem alkoholu. Badanie alkomatem wykazało, że w wydychanym powietrzu miał 0,6 promila alkoholu. Jak ustalili funkcjonariusze, mieszkaniec powiatu kartuskiego stracił uprawnienia do kierowania w 2011 roku, po tym jak nietrzeźwy kierował ciągnikiem. Sąd orzekł wobec niego dwuletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów. Przypomnijmy według obowiązującego stanu prawnego za jazdę w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środków odurzających kierującemu pojazdem mechanicznym grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat. Po raz kolejny zastanawiamy się ilu takich kandydatów na kierowców jednak uczestniczy w egzaminie, albo nawet zdaje go. Czy rzeczywiście badanie alkomatem nie powinno być tutaj obowiązkowe. A może pojazdy szkoleniowe i egzaminacyjne powinny być wyposażone w blokady alkoholowe wykrywające ten stan kandydata na kierowcę? I dalej - kolejna możliwość zdawania egzaminu np. za trzy lata?