Adwokat reprezentujący rodzinę turysty śmiertelnie potrąconego przez motocyklistę na szlaku wiodącym ku schronisku na Kudłaczach, poprosił o interwencję Rzecznika Praw Obywatelskich. Chce, by rzecznik wystąpił o kasację postanowienia umarzającego postępowanie wobec sprawcy. “Gazeta Wyborcza – Kraków” opisała jak myślenicka prokuratura uznała, że motocyklista nie ponosi winy za śmiertelne potrącenie turysty na szlaku, ofiara była pierwszą ofiarą motocyklistów rozjeżdżających góry. Został potracony idąc z grupą przyjaciół tzw. czerwoną drogą do schroniska, 25-letni motocyklista nie zatrąbił, turyści usłyszeli go w ostatniej chwili. Uderzony podróżnik zmarł w krakowskim szpitalu w wyniku uszkodzenia pnia mózgu. Historia opisana przez "Gazetę" wywołała burzę wśród czytelników i miłośników gór. Tym bardziej, że prokuratura, a za nią sąd, nie dopatrzyły się żadnej winy motocyklisty. Mimo, że jechał blisko 40 km/h, nie miał prawa jazdy i nie nacisnął nawet na hamulce. Decydująca okazała się opinia biegłego, który uznał, że 76-letni mężczyzna sam wtargnął pod koła jednośladu (wykonał ruch by ratować psa, który nagle wbiegł na drogę). Decyzja o umorzeniu sprawy jest prawomocna. Adwokat rodziny potrąconego turysty uważa jednak, że postępowanie przygotowawcze w sprawie przeprowadzono bardzo pobieżnie. Dlatego wystąpił do RPO z prośbą o rozważenie kasacji od postanowienia sądu w Myślenicach utrzymującego umorzenie. - Przepisy dają taka możliwość - mówi mec. Andrzej Tarnawski reprezentujący pokrzywdzonych. Wskazuje na fakty, które jego zdaniem prokuratura i sąd zbyły.- Motocyklista wjechał w grupę ludzi z szybkością 40 km/h. Być może redukcja nie zapobiegła by kolizji, lecz mogła wydatnie zmniejszyć jej skutki - tłumaczy - Zasady zwykłej przezorności nakazują też w takiej sytuacji ograniczenie szybkości i absolutne upewnienie się czy piesi wiedzą, że pojawił się ktoś, kto może stwarzać zagrożenie - zaznacza mecenas Tarnawski. Jego zdaniem sąd pominął też fakt, że motocyklista zosta zatrzymany przez jednego z turystów, gdy próbował wstać i odjechać z miejsca zdarzenia. - "Te wszystkie elementy zostały przez prokuraturę i sąd przemilczane, zaś sprawca tragicznego w skutkach incydentu, który wstrząsnął opinią publiczną w Małopolsce został przez te organy rozgrzeszony w oparciu o bezkrytycznie zaakceptowana opinię biegłego" - konkluduje adwokat w piśmie do rzecznika praw obywatelskich.