O tym, że firmy przewozowe, korzystające z miejskich przystankach, mają partycypować w kosztach ich utrzymania, już było głośno. Przewoźnicy protestowali przeciwko nakładaniu na nich tego obowiązku. Przekonywali, że byłoby niesprawiedliwością, gdyby za mieszczące kilkanaście osób pojazdy musieli płacić tyle, ile MPK przewożące po 200 pasażerów. Z czasem większość transportowców uległa i za sprzątanie płaci - czytamy w olsztyńskiej “Gazecie Wyborczej”. Jednak cztery firmy się na to nie zgodziły. Drogowcy pozwali je do sądu. - Obowiązek sprzątania przystanków spoczywa na korzystających z nich przewoźnikach - mówi Paweł Jaszczuk, dyrektor MZDiM w Olsztynie. Sprzątanie zlecono wybranej drogą przetargu firmie, poniesiono koszty i właśnie zwrotu tych wydatków domagają się drogowcy. Czytamy dalej: Pozew otrzymał m.in. właściciel firmy "U Grzesia". Drogowcy wyliczyli, że jeden postój busa ma kosztować 2 grosze, więc łącznie za utrzymanie porządku pod wiatami od grudnia 2006 do października 2007 ma zapłacić prawie 12,5 tys. zł. - Nie podpisywałem z nikim umowy na sprzątanie, więc jak można wymagać ode mnie, bym za to płacił? - komentuje pozwany. Zresztą w ustawie [o transporcie drogowym - red.] jest jasno napisane, że nie można obciążać przewoźnika kosztami utrzymania przystanków, a właśnie na to poszłyby te pieniądze - mówi. - Na pewno będę walczył w sądzie. Zamierzam też napisać do Ministerstwa Infrastruktury, by czarno na białym wyjaśnili, jak należy interpretować ten przepis.