(Fot.: PD@N 341-20)
“Dziennik Wschodni” relacjonuje: dwóch młodych ludzi zauważyło, że fotoradar zainstalowany przy ul. Unii Lubelskiej w Lublinie robi zdjęcia. Postanowili się zabawić - mówi Arkadiusz Arciszewski z lubelskiej policji. Zdjęli tablice rejestracyjne z przodu i kilka razy bardzo szybko przejechali - rozpędzając się do 130 km/godz. (przy obowiązującym ograniczeniu 70 km/godz.) przed urządzeniem. Pokazując przy tym charakterystyczny gest z wysuniętym środkowym palcem. W sumie kierowca za trzy przejazdy zebrał 30 punktów - dodaje Arciszewski. Zdarzenie miało miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Policjanci poszukiwali dowcipnego pirata. I nastąpił przełom - kwietniu tego roku, na jednym z osiedli mieszkaniowych funkcjonariusz z lubelskiej drogówki rozpoznał auto ze zdjęć. Ustalono właściciela samochodu. Okazało się jednak, że "dowcipniś” w międzyczasie sprzedał auto. Wizerunek poprzedni właściciela auta już odpowiadał temu ze zdjęcia fotoradaru. 24-latek na koncie ma już kilkanaście punktów karnych. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu.
Karę poniesie tylko kierowca. I to wyłącznie za przekraczanie dozwolonej prędkości. Policjanci uznali, że za gesty wykonywane w kierunku urządzenia a nie żywego człowieka, nie można go oskarżać. - Fotoradar się nie obraża, ale skrupulatnie rejestruje. I to nam wystarczy - komentuje Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. Sąd może wymierzyć "dowcipnisiowi” grzywnę do 5000 złotych i skierować go na egzamin kontrolny. - To była skrajna głupota. Myślę, że sąd powinien zgodzić się na ujawnienie danych osobowych oraz wizerunku kierowcy. Pasażer niestety jest bezkarny, bo w świetle prawa nie uczynił nic złego.