Na polskich drogach ginie prawie czterokrotnie więcej osób niż w innych państwach UE. Kierowcy notoryczne łamią przepisy drogowe i czują się bezkarni. Na rynku przewozów pasażerskich od lat funkcjonuje szara strefa, a stan techniczny pojazdów jest fatalny - wynika z debaty o ruchu drogowym, która odbyła się w Warszawie. Według dyrektora sekretariatu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Andrzeja Grzegorczyka, największą wadą polskich kierowców jest brak poczucia nieuchronności kary. – Znakomita większość uważa, że w Polsce można załatwić anulowanie kary. Mamy dość restrykcyjne prawo, natomiast wyroki znajdują się co najwyżej na dolnej granicy. Dozwolona prędkość jest przekraczana bez względu na warunki, piesi są lekceważeni. Na polskich drogach dominuje polityka gangsterskiej jazdy – ocenił Grzegorczyk. Zdaniem dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Zbigniewa Kotlarka, język przekazywania informacji o wypadkach powinien zmienić się. – Nie powinno się mówić, że kierowca nieumyślnie spowodował śmierć pieszego, gdy kierowca przekroczył dwukrotnie dozwoloną prędkość. Poza tym można rozważyć zamontowanie w samochodach czarnych skrzynek, które rejestrowałyby osiągane prędkości – podkreślił Kotlarek.