Przegląd prasy

Bezmyślna brawura – dwie ofiary śmiertelne, 9 lat więzienia

19 kwietnia 2007

8eb481ed610934bd9706df1c2b641ebcea30e301 (193-5)

Dziewięć lat więzienia - taką karę poniesie Sebastian P. za śmierć dwojga pasażerów opla tigra, który rozbił na pl. Daszyńskiego w Toruniu. - Już nigdy więcej nie będzie mógł usiąść za kierownicą - zawyrokował wczoraj sąd. - To była bezmyślna brawura i nie może być dla niej tolerancji - ocenił sędzia Sławomir Więckowski zachowanie oskarżonego, które 15 czerwca ub.r. doprowadziło do tragedii. Wymienił przy tym całą listę przymiotników, aby oddać skalę przewinienia, jakiego dopuścił się Sebastian P. - Tak jaskrawe, poważne i umyślne naruszenie elementarnych zasad ruchu drogowego musiało znaleźć wyraz w wymiarze kary - mówił. - To nie był przypadek. Sprawca nie jechał za szybko o 20 km/godz. i wpadł w poślizg. Tu prędkość przekroczona została trzykrotnie i to w centrum miasta! Dlatego wyrok jest tak surowy. W miejscu, gdzie doszło do wypadku - u wlotu Szosy Lubickiej w pl. Daszyńskiego, kierując się nitką w stronę Rubinkowa - obowiązuje ograniczenie do 40 km/godz. Eksperci, którzy wypowiedzieli się na temat zachowania w krytycznym momencie kierowcy opla tigra wyliczyli, że miał on na liczniku co najmniej 130 km/godz. Dojeżdżając w takim tempie do skrzyżowania zaczął wyprzedzać inne auto i wtedy zaczął się dramat. Wóz wpadł w poślizg i bez jakiejkolwiek kontroli szofera wpadł na pas oddzielający jezdnie, po którym biegnie torowisko. Ściął dwa sygnalizatory i dwukrotnie kufrem odbił się od słupów trakcji tramwajowej. Siedzący na kanapie z tyłu 29-letni Piotr A. zginął na miejscu, a cztery lata młodsza Angelika D. zmarła po przewiezieniu do szpitala (oboje wracali z Sebastianem P. z imprezy po meczu Niemcy - Polska na mundialu w jednym z lokali na Starówce). - Ktoś kto tak zlekceważył zasady ruchu i stworzył takie zagrożenie dla innych nigdy więcej nie powinien być kierowcą - uzasadnił sędzia nałożony na oskarżonego dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. - Wyrok jest sprawiedliwy - skomentowała siostra Angeliki D. - Moim zdaniem to było morderstwo, bo tylko od niego zależało, jak mocno nacisnął pedał gazu. Być może siedząc w więzieniu i nie mogąc zasiąść z bliskimi przy wigilijnym stole lub spędzić z nimi wakacji poczuje to co ja, nie mogąc więcej zobaczyć Angeliki. Kluczem do takiej kary było potwierdzenie przez sąd, że opla prowadził Sebastian P. 30-letni mieszkaniec Chełmna - który w karambolu doznał niewielkich otarć i uciekł, a potem ukrywał się przez trzy miesiące - bronił się do końca procesu. Próbował zrzucić winę na 29-letniego Rafała K., czwartego pasażera auta, siedzącego obok kierowcy. Przekonywał, że tuż po wypadku... przesiadł się z nim, bo ten był pijany, pod wpływem narkotyków i nie miał prawa jazdy. Tłumaczenie to było dla sędziów całkowicie niewiarygodne. - Jest sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego - stwierdzili. - W tak małym samochodzie jak tigra, przy wystrzelonych poduszkach byłoby to karkołomne do wykonania. Decydujący głos, w który uwierzył sąd, znów mieli biegli. Orzekli, że obrażeń jakich doznał Rafał K. mógł nabawić się tylko ktoś, kto siedział w fotelu pasażera. Co więcej, stwierdzili, że uniknąć poważnych ran we wraku auta mógł tylko kierowca. Wyrok jest nieprawomocny. Sebastian P. nie chciał go wysłuchać, wolał zostać w areszcie. Sąd zobowiązał go do wpłacenia 4 tys. zł konto fundacji na rzecz ofiar wypadków komunikacyjnych Zielony Liść.

Słowa kluczowe prędkość wypadki drogowe