Przegląd prasy

„Czerwone dla korków”

5 września 2008

Ruszyła akcja “Życia Warszawy” "Czerwone dla korków". Dziennik poprosił swoich czytelników o opinie, propozycje i sugestie. Poniżej niektóre z nich:

Kierowca: Zlikwidować zielone strzałki - przy bardzo dużym natężeniu ruchu zwiększają tłok na samym skrzyżowaniu. Jeden samochód przejeżdża kilka sekund szybciej, a kilkadziesiąt nie może w ogóle wjechać na skrzyżowanie, bądź zjechać.

Adam: Prawdziwy problem to ilość samochodów w Warszawie. Gigantyczne korki, kierowcy parkujący gdzie popadnie, bo miejsc za mało. Każdego stać na “gruchota” i taki jest efekt. Samochody powinny być wysoko opodatkowane, jak np. w Danii, a komunikacja miejska rozwinięta.

Radek: Jak to jest, że system który miał pomóc rozładować korki jedynie je powiększył? Dokładnie mam na myśli to co dzieje się rano od mostu Grota Roweckiego do świateł pod mostem Śląsko-Dąbrowskim. Jeszcze przed wakacjami (czyli przed wdrożeniem tego systemu) korek zazwyczaj zaczynał się przy Spójni. Przez pierwsze 5 dni września korek sięga mostu Grota-Roweckiego. Przyczyną są oczywiście światła pod mostem Śląsko-Dąbrowskim (dwie pary świateł ustawionych na przestrzeni 200m). Są ustawione tak, że jak na pierwszych światłach zapala się zielone, to na drugich czerwone świeci się tak długo, aż samochody dojadą i zatrzymają się. Wynikiem tego jest to, że “pod most” wjeżdża kilkanaście samochodów i się zatrzymuje i czeka. Potem na chwilę cała kawalkada rusza dalej, ale tylko na chwilę, bo już zapala się czerwone. Płynnego przejazdu nie ma nawet przez chwilę

Aga: Od kilku tygodni działają dodatkowe światła na rondach, uniemożliwiające przejechanie za tory tramwajowe. Uważam, że wpłynęło to w znaczący sposób na powstawanie korków. Poza tym nie ma u nas kultury jazdy. Najgorsi są kierowcy, którzy nie ustawiają się od razu na właściwym pasie, tylko wpychają się i blokują innych. Z cwaniactwem jednak nic się nie da zrobić.

Jacek: Trzeba jak najszybciej wprowadzić opłaty za wjazd do centrum samochodem i rozwinąć system ścieżek i parkingów rowerowych. W ten sposób, cała masa kierowców, którzy nie muszą jechać samochodem przesiądzie się do komunikacji miejskiej lub na rower. W Berlinie w ciągu paru lat odsetek dojeżdżających do pracy (szkoły/uczelni) na rowerze zwiększył się do 10%! W Warszawie jest to w tej chwili ok 1% - jak widać jest o co powiększać. Przydałoby się też odśnieżanie ścieżek rowerowych i działania ogólnie promujące rower jako środek transportu miejskiej (ale też skutery, auta smartopodobne, elektryczne itd) za naszą zachodnią granicą na rowerze jeździ się cały rok! A u nas panuje moda na burackie SUV-y. Prof Suchorzewski ma rację - mniejsze korki już były - działania na poziomie poprawy sygnalizacji na jednym skrzyżowaniu nie wpływają znacząco na działanie całości systemu, po prostu przesuwają korek w inne miejsce. Ile jeszcze potrzeba czasu, żeby ludzie to zrozumieli?

RICHIE: Prawie wszystkie światła ustawione są źle. Jest ich za dużo i codziennie przybywają nowe, bardzo utrudniając ruch. Znikają zielone strzałki, powoduje to korki, przykłady: Rondo Waszyngtona- skręt z mostu we Francuska oraz wjazd z Sanguszki na Wisłostradę. Policja powinna przeprowadzać pokazowe akcje i bardzo surowo karać kierowców blokujących skrzyżowania, czyli wjeżdżających na nie bez możliwości zjazdu

MiB: Z moich wieloletnich (niestety) obserwacji wynika, że korki tworzą się:

- Przy przystankach autobusowych, przy których nie ma zatoczek. Przykładów można podać bardzo wiele - Żwirki i Wigury na wysokości 1-go Sierpnia, Marynarska w stronę Krakowskiej w okolicy Taśmowej, Jerozolimskie przy dojeździe do Okopowej...Rozwiązanie - wszystkie przystanki autobusowe w mieście (nawet na dwu czy nawet trzypasmowych jezdniach) powinny dostać zatoczki. Może warto też rozważyć wzorem wielu zachodnich miast przerobienie torowisk tramwajowych w taki sposób, żeby mogły po nich jeździć również autobusy...

- Przy dużych skrzyżowaniach na jezdniach wielopasmowych (np. trzypasmowych) gdzie nagle płynność ruchu zwęża się do jednego (zazwyczaj środkowego) pasa. Ma to związek z tym, że lewy pas skręca w lewo, przy skręcie w prawo zawsze są jacyś przechodnie albo - jak przy wspomnianych wyżej Jerozolimskich - jest akurat przystanek autobusowy. Rozwiązanie - poszerzenie jezdni i dodanie specjalnych pasów do skrętu w prawo i w lewo. Czasami nawet 50 m by wystarczyło.

- Przy źle zlokalizowanych przystankach autobusowych, gdzie autobus stojący na skrajnym prawym pasie musi nagle skręcić w lewo. Takich miejsc jest kilka - Jerozolimskie przy Rondzie Zawiszy (w stronę Pruszkowa) ale też koło Mariotta (w stronę Wisły). O inne takie miejsca trzeba zapytać kierowców autobusów miejskich. Rozwiązanie - przenieść przystanki autobusowe w takie miejsca, żeby miały przynajmniej 300-500 m do skrętu w lewo.

- Przy źle zsynchronizowanych światłach (czerwonej fali). Zwłaszcza w centrum - zdarza się nagminnie, że np. próbując wjechać z którejś z bocznych ulic na Marszałkowską na każdą zmianę zielonego światła wjeżdża autobus i blokuje przejazd. Rozwiązanie - posadzić paru gości, żeby popatrzyli na tę synchronizację i poprawić. Nakleić na autobusach wielkie naklejki o treści “. Jeśli widzisz, że jadę niezgodnie z przepisami zadzwoń pod numer”... To samo zresztą należałoby zrobić z taksówkami - Panowie taksówkarze mają bardzo brzydki zwyczaj wciskania się gdzie i jak popadnie.

- Jeszcze jedna - z mojego punktu widzenia - najważniejsza rzecz. Mieszkam pod Warszawą na kierunku południowym. Wbicie się do miasta (do Szyszkowej) zajmuje mi godzinę (14 kilometrów) pozostałe do centrum 10 zajmuje mi w godzinach szczytu jakieś 10-20 minut (no oczywiście nie teraz gdy wszystko jest rozkopane). Warszawa przypomina pod tym względem oblężone miasto - wszyscy próbują wjechać, są w użyciu boczne dróżki, polne, itd. Wiem, że to trzeba się dogadać z GDDKiA ale błagam - niech ktoś się zastanowi jak włączyć Warszawę w system komunikacyjny i rozwiązać tych kilka kluczowych skrzyżowań / wjazdów: Raszyn, Jerozolimskie/Łopuszańska. To co się teraz dzieje, woła o pomstę do nieba.

- Planowanie remontów. Po pierwsze - proponuję na dobry początek wyrzucić kilka osób z roboty za rozpoczęcie kopania na początku września. Żaden z tych remontów nie jest tak ważny, żeby nie mógł poczekać do przyszłego czerwca. Wakacje (i noce) powinny być jedynym czasem, kiedy coś się w ogóle robi i zamyka drogi dla ruchu, w Nowym Jorku w latach siedemdziesiątych wymieniono w ciągu jednej nocy większość ulic w całym mieście - kilka tysięcy kilometrów. Niech mi nikt nie mówi, że się tego nie da zrobić... Trzeba się trochę tylko postarać.

Słowa kluczowe korki