Policjanci są bezradni wobec motocyklistów ścigających się nielegalnie na ulicach Krakowa, a statystki alarmują: liczba ofiar drastycznie wzrasta – alarmuje “Gazeta Wyborcza”. Lipcowa noc. W dzień czarną od aut trzypasmową ul. Bora-Komorowskiego jedzie tylko samotna ciężarówka. Ciszę przerywa narastający ryk silnika. Mknący kolumną motocykliści mijają samochód ciężarowy z prawej i lewej strony. Przed nimi estakada, ale żaden nie zwalnia, liczniki dobijają do 200 km/godz., choć ograniczenie prędkości w tym miejscu to 70 km/godz. - To się zaczyna na wiosnę, na ulicę wyjeżdżają mniej więcej o godz. 22. W środku lata jest najgorzej, wtedy najbardziej się rozkręcają. Ryk silników jest nie do wytrzymania – mówią mieszkańcy okolicznych domów. Opowiada policjant z krakowskiej drogówki: - Czy jest dużo skarg od mieszkańców? Proszę pani, non stop się skarżą! Ale temat jest bardzo trudny. Jak ustawiamy się na jednej ulicy, przenoszą się na następną, rozjeżdżają po całym mieście. Poza tym często nie ma kto się nimi zająć, bo jeździmy do kolizji. Ich obsługa zajmuje średnio dwie-trzy godziny, a to często błahe sprawy, do których nie trzeba wzywać policji, wystarczyłby przyjazd ubezpieczyciela. No, ale takie mamy prawo bez sensu. Walki z nimi nie ułatwiają nam przepisy. Za zdjęcie z fotoradaru nie możemy ich ukarać, bo mandatu nie można dać właścicielowi pojazdu uwiecznionego na zdjęciu, tylko osobie, która nim kierowała. A oni są najczęściej zamaskowani, mają też pozaginane tablice rejestracyjne. Ściganie, blokady? To bardzo niebezpieczne, choć policjanci są kierowani na specjalne szkolenia do Legionowa - mówi Krzysztof Dymura, rzecznik małopolskiej drogówki. - Kto kupuje ścigacza, żeby jeździć zgodnie z przepisami? To straszna nuda, a taki sprzęt i adrenalina kuszą - mówi jeden z motocyklistów. Liczymy na to, że zaostrzone przepisy, w tym także ustawa o fotoradarach, pomogą zmniejszyć liczbę ofiar. Oczywiście sami przystępujemy do działania, walka z szarżującymi motocyklistami będzie naszym priorytetem. W tym celu wprowadzamy program "Zero tolerancji dla motocyklistów", czyli surowego karania nawet za najdrobniejsze wykroczenie. W sytuacji, gdy ilość decybeli zostanie delikatnie przekroczona lub motocyklista będzie jechał na łysych oponach, będziemy zatrzymywać dowody rejestracyjne - zapewnia Dymura.