Jan Zasel, ekspert z zakresu prawa drogowego, autor książek
(492-40 fot. jola michasiewicz)
Przeczytałem felieton 2 “dyktatora” [publikacja na łamach gazety internetowej L-INSTRUKTOR - przyp. red.]. Podał autor, czy wręcz zacytował parę zwrotów, użytych przez egzaminatora wobec kandydata na kierowcę. Nie są godne naśladowania. Jeśli ktoś pamięta czasy wcześniejsze, z przed półwieku, może nabrać przekonania, że poziom kultury osobistej członków naszego społeczeństwa uległ degradacji. Pamiętam mój egzamin na prawo jazdy tzw. czerwone. Samochodem egzaminacyjnym był ciężarowy ford amerykański. Gdy zająłem miejsce kierowcy zacząłem dyskretnie, ale zdecydowanie szukać dźwigni hamulca ręcznego. Egzaminator uśmiechając się odsłonił połę płaszcza, która tę dźwignię zasłaniała. Uznałem to jako żart i pojechaliśmy dalej na trasę. Ten drobny incydent, w zasadzie nie godzący w dobre stosunki międzyludzkie, zapamiętałem i wykorzystywałem podczas mojej późniejszej pracy z kandydatami na egzaminatorów, zwłaszcza w części dotyczącej postawy egzaminatora wobec egzaminowanego. Podczas mojej pracy w charakterze egzaminatora, gdzie traktowano mnie jak kogoś w rodzaju seniora, nie notowałem przypadków nietaktownych postaw egzaminatorów, które opisuje “dyktator”. Może jednak istotnie dziś, zapatrzeni w dalekie od kulturalnych stosunki panujące wśród polityków czy dziennikarzy uznaliśmy, że tak trzeba postępować. A to nie wróży nic dobrego. Trzeba stwierdzić, że “dyktator” ostrożnie i powierzchownie stosuje krytykę funkcjonowania systemu egzaminacyjnego. Dotknięte przez niego sprawy to jest maleńki margines słabości systemu egzaminowania. Główna jego słabość to, w sensie programowym, merytoryczna nijakość. I niestety, ta nijakość ma tę wielką wadę, że skłania słabsze szkoły kierowców do takiegoż poziomu przygotowywania kandydatów na kierowców. Tu nie widzę postaw krytycznych, ani wręcz domagania się tego, by nasz egzamin zbliżyć do poziomu państw, mających opanowane systemy kształcenia i egzaminowania na odpowiednim poziomie.
Czy więc mamy szansę zreformować system egzaminu i postawić go na odpowiednim poziomie? Nie jestem pod tym względem optymistą. Mianowicie ostatnie posunięcia Sejmu, polegające na przejęciu do regulacji ustawowej spraw dydaktyki w systemie kształcenia kandydatów na kierowców wykluczają poprawę. Fakt ten wywołał uzasadnione zaniepokojenie w środowisku kształcenia i egzaminowania kandydatów na kierowców. Powstała teraz próżnia, która wypełnia przestrzeń między środowiskiem kształcenia i egzaminowania, a Sejmem. Pozostają więc bez nadzoru i sensownego prawnego uregulowania sieć szkół kandydatów na kierowców i system egzaminów. Z pozycji Sejmu nie da się tymi sprawami należycie pokierować. Zlikwidowano ogniwa organów Państwa na niższym szczeblu, które powinny projektować, doprowadzać do nadania formy prawnej i sprawować nadzór nad realizacją programów nauczania i wytycznych ich realizacji oraz programów egzaminowania i także wytycznych ich realizacji. Projekty programów i wytycznych ich realizacji powinny przygotowywać środowiska nauczycieli, a programów egzaminowania – także środowiska nauczycieli z udziałem doświadczonych egzaminatorów. Dzieje się tak w świecie cywilizowanym. Kpiną ze zdrowego rozsądku można, przykładowo, nazwać powierzenie opracowania systemu egzaminu teoretycznego dla kandydatów na kierowców Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Nie znajdziemy również sensownego wyjaśnienia faktu rozdzielnego potraktowanie egzaminu z umiejętności kierowania i egzaminu teoretycznego. System egzaminu, jako nie rozdzielny, powinien być opracowany przez jedną, kompetentną ekipę autorską.
Jan Zasel