We Wrocławiu magistrat bezprawnie zakazał kupcom wjazdu na targowisko, gdzie handlowali, uznając targowisko za nielegalne. Postawiono znak zakazu wjazdu samochodów o masie powyżej 1,5 tony. Znak obowiązuje tylko w niedziele. Przez pierwsze kilka tygodni przy znaku stali policjanci i funkcjonariusze straży miejskiej. Nie wpuszczali aut, które w dowodzie rejestracyjnym miały wpisaną masę powyżej 1,5 tony. Znak drogowy, zakazujący wjazdu na targowisko, jest nielegalny. Taką decyzję wydał wczoraj wojewoda dolnośląski i nakazał władzom Wrocławia usunięcie znaku. Dlaczego? Przede wszystkim chodzi o zmianę organizacji ruchu drogowego w okolicach stadionu Ślęzy. Żeby to zrobić, należało uzyskać opinię komendanta miejskiego policji. Takiej opinii nie było. O decyzji dotyczącej nowego znaku należało powiadomić policję tydzień przed jego postawieniem. Tego też urzędnicy nie zrobili. Na dodatek w dokumentach magistratu, dotyczących tej sprawy, jest mowa o dwóch różnych znakach. Wydział inżynierii miejskiej wnioskował o postawienie zakazu wjazdu na plac ciężarówek (czyli aut cięższych niż 3,5 tony). A postawiono dwa zupełnie inne znaki: zakaz wjazdu aut o masie większej niż 1,5 tony i nakaz jazdy prosto. Ten drugi znak również obowiązuje samochody powyżej 1,5 tony i tylko w niedziele. W marcu, kiedy znaki stanęły przy wjeździe na stadion, miejscy urzędnicy zapewniali, że nie chodzi o walkę z targowiskiem. Uważają, że jest nielegalne, ale znaki mają chronić "podziemną instalację". Dyrektor Departamentu Infrastruktury i Gospodarki Urzędu Miejskiego Rafał Guzowski mówił dziennikarzom, że duży ruch ciężkich aut może uszkodzić wodociąg biegnący wzdłuż ulicy Wróblewskiego. Tymczasem w dokumentacji Urzędu Miejskiego, którą zbadali urzędnicy wojewody, nie ma ani słowa o wodociągu. A konieczność postawienia znaku argumentowana jest wyłącznie organizacją niedzielnego targowiska na stadionie Ślęzy. Urzędnicy miejscy obawiają się uszkodzenia "konstrukcji wjazdu" na stadion. Ale przede wszystkim martwią się o brak miejsc parkingowych dla klientów targowiska. A także o to, że będą niszczyć trawniki, parkując tam auta.Marcin Garcarz, rzecznik prezydenta Wrocławia, był zdumiony, kiedy mu powiedzieliśmy o decyzji wojewody:- Nic o tym nie wiemy, ale jeśli byłaby to prawda, bylibyśmy niezwykle zaskoczeni.