- Boże, to bomba jakaś była? - mieszkańcy Retkini zatrzymywali się przerażeni, patrząc na pobojowisko na targowisku. A 69-letni kupiec, też wystraszony, wyjaśniał policjantom, że od lat ogrzewał jabłka gazem. Właściciel renault traffic, który jest stałym bywalcem przy pawilonie. Pojawił się tam także wczoraj. - Widziałem go wcześnie rano przy aucie - opowiada Grzegorz Kaczmarek z pobliskiego kiosku z prasą. - Jakiś czas później usłyszałem wybuch. Pomyślałem nawet, że jakieś auto uderzyło w mój kiosk. Kiedy wyjrzałem, zobaczyłem że z "renówki" wyrwało drzwi. Wokół było pełno połamanych skrzynek, a na chodniku leżała kobieta. Myślałem, że to żona właściciela auta. Ale nie. Była to 58-letnia łodzianka, która przypadkiem przechodziła chodnikiem. Gdy w renault wybuchł gaz, siła eksplozji wyszarpnęła drzwi, a te uderzyły kobietę z taką siłą, że upadła na chodnik. Policjanci informują, że trafiła do szpitala i jej obrażenia nie są poważne.Dlaczego doszło do wybuchu? 69-letni łodzianin handlujący owocami jak co dzień przyjechał na Armii Krajowej. Część towaru, głównie jabłka, zostawił w samochodzie i pojechał po resztę owoców i warzyw. - Tłumaczył nam, że aby owoce nie zmarzły, zostawił w samochodzie także trzykilogramową butlę gazu z palnikiem. Odpalił ją i szczelnie zamknął drzwi - relacjonuje podinspektor Magdalena Zielińska. - Był zszokowany. Mówił, że robił tak od lat i nigdy nic złego się nie stało. Strażacy wstępnie ocenili, że tym razem doszło do rozszczelnienia butli i gaz się ulatniał. Właściciel butli może odpowiadać za to, że naraził ludzi na utratę życia lub zdrowia.