Radni Skoczowa postanowili zainteresować swoimi problemami ministra infrastruktury. - Straciliśmy cierpliwość. Po wymianie wielu pism z katowickim oddziałem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz miesiącach bezskutecznego czekania na reakcję uznaliśmy, że musimy działać - mówi Andrzej Bacza, przewodniczący Rady Miejskiej w Skoczowie. Poszło o trzy rzeczy – relacjonuje “Gazeta Wyborcza Bielsko-Biała”. Pierwsza to brak chodnika dla pieszych wzdłuż ul. Katowickiej. Podczas niedawnego remontu tej dwupasmówki nikt nie pomyślał o mieszkających w pobliżu ludziach. W efekcie piesi muszą chodzić poboczem niebezpiecznej trasy. Drugi problem to brak ekranów akustycznych wzdłuż drogi ekspresowej S-1 do Cieszyna. - Na tej drodze panuje ogromny ruch, a hałas jest nie do wytrzymania. Wreszcie trzeci kłopot: betonowe bariery, które początkiem wakacji ustawiono na "wiślance", między przeciwległymi pasami ruchu. Zlikwidowano w ten sposób jeden z przejazdów na lewą stronę drogi. Problem w tym, że mieszczą się tam firmy, których klienci korzystali ze zjazdu. Teraz muszą jechać 2 km dalej i zawrócić. GDDKiA tłumaczyła ten krok poprawą bezpieczeństwa na ruchliwej drodze. - Lewoskręt nie był wcale taki niebezpieczny, mieścił się na nim tir i jeszcze dwa samochody. Wszyscy skoczowscy radni głosowali za apelem do ministra infrastruktury, w którym domagają się reakcji w tych sprawach. Wraz z opisem problemów wysłali go właśnie do Warszawy. - Mamy nadzieję, że to wreszcie pomoże i uciążliwości zostaną zlikwidowane - dodaje Bacza. W katowickim oddziale GDDKiA nie chciano wczoraj komentować całej sprawy. - Czekamy na odpowiedź ministerstwa - powiedział gazecie Wojciech Gierasimiuk, rzecznik oddziału.