“Echo Miasta: Łódź” relacjonuje egzamin na prawo jazdy, który próbował zdać wieloletni kierowca: Mam prawko od 15 lat, robię po 3000 km miesięcznie. Bez nerwów poruszam się po dużych zakorkowanych miastach... Dlaczego chciałem jeszcze raz uporać się ze znienawidzonym przez przyszłych kierowców egzaminem? Bo ciągle słyszę opinię powtarzaną nawet przez zawodowych "kieryków": "Ja na pewno bym dziś nie zdał egzaminu!". Ale dlaczego miałbym nie zdać? Ze zgodą dyrekcji Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego nie było kłopotów, ale... - Wolałbym, żeby pan zdał. Walczę z opinią, że w Łodzi trudno zaliczyć egzamin - martwił się Zbigniew Skowroński, szef ośrodka. Byłem dobrej myśli. Miałem się stawić następnego dnia o 11. Przy placu manewrowym czekały już tłumy zestresowanych przyszłych kierowców. - Dzień dobry, nazywam się Janusz Dudek, proszę wsiadać od samochodu - poważnie zaczął egzaminator. Najpierw plac. Zalecam skupienie, bo i tu łatwo o błąd. W końcu ruszamy w miasto. Mam tremę i mętlik w głowie. Zdaje mi się jednak, że jadę hiperpoprawnie, kontrolując prędkościomierz, zatrzymując się przed przejściami dla pieszych. Egzaminator nie komentuje manewrów. Jedynie notuje coś w zeszycie. I nagle... Auto odmawia posłuszeństwa. To egzaminator skorzystał ze swojego sprzęgła. - Właśnie zakończył pan egzamin. Ściął pan zakręt, przekraczając podwójną linię ciągłą - zapadł "wyrok". Ruszamy dalej. Znów kluczymy ulicami i uliczkami. Jest zawracanie, parkowanie między samochodami, w końcu powrót do ośrodka. - Jak większość tych, którzy już mieli prawo jazdy, zgubiła pana rutyna i nieznajomość przepisów - Janusz Dudek sprowadził mnie na ziemię. Na czym się "wysypałem"?
- Wielokrotnie przekroczył pan prędkość, ignorował pan oznakowania poziome. Nie utrzymywał pan prawostronnego ruchu, nie zatrzymał się, gdy na sygnalizatorze był sygnał czerwony z zieloną strzałką, nie włączył kierunkowskazu, gdy omijał zaparkowane na ulicy auto - wyliczał egzaminator.
- Jak to? - nie kryłem zdziwienia. - Przecież zatrzymywałem się na czerwonym, a dopiero potem korzystałem z prawa, jakie daje zielona strzałka...
- Ale liczy się to wtedy, gdy wszystkie cztery koła zastygną w bezruchu - sprecyzował Janusz Dudek.
- A ruch prawostronny? - drążyłem.
- W przepisach jest jednoznaczny zapis, który mówi, że kierowca musi trzymać się jak najbliżej prawej krawędzi jezdni. To dotyczy również jezdni z kilkoma pasami ruchu. Przepisowo powinno się jeździć prawym, a pan trzymał się środkowego, a czasami jechał lewym - tłumaczył egzaminator.
Kierunkowskaz sam sobie przypomniałem. Rzeczywiście nie włączyłem migacza, omijając zaparkowane auto. Ale na całej długości ulicy nie było innych uczestników ruchu, więc komu miałem sygnalizować manewr?
- Przykro mi, to jest egzamin - wyjaśnił Janusz Dudek i miał bezsprzeczną rację.
Założę się, że nikt nie jeździ tak poprawnie, ale to był egzamin. Zgubiła mnie rutyna.
Na czym się „wysypałem” na egzaminie?
20 marca 2008