Kierowcy nie wiedzą, że łamią przepisy – informuje “Gazeta Wyborcza Olsztyn”. Dzieje się tak, bo na osiedlach brakuje znaków drogowych informujących, kto ma pierwszeństwo przejazdu. Miejski Zarząd Dróg twierdzi, że to celowy zabieg i takie rozwiązanie na osiedlach lepiej się sprawdza. Brak odpowiednich znaków oznacza, że zgodnie z kodeksem drogowym, skrzyżowanie jest równorzędne, a pierwszeństwo na nim mają kierowcy jadący z prawej strony. Jednak zdaniem przynajmniej niektórych kierowców, znaków tych brakuje w wielu miejscach. Rok temu gazeta pisała o ul. Boenigka. Mieszkaniec tej ulicy skarżył się, że ulica jest źle oznakowana i brakuje tablic "ustąp pierwszeństwa przejazdu". Tylko nieliczni pamiętają, że ta ulica, choć szersza nie jest wcale ulicą główną. Zdecydowana większość jeździ tu tak, jakby miała pierwszeństwo. O kolizję nietrudno. Spółdzielnia Mieszkaniowa Jaroty próbowała na własną rękę zamontować tu znaki "ustąp pierwszeństwa". Jednak po interwencji Miejskiego Zarządu Dróg, Mostów i Zieleni, który odpowiada za oznakowanie miejskich ulic, tablice zostały zdemontowane. Teraz ten sam problem zgłosili mieszkańcy innych ulic. Marek Parniewicz, zastępca naczelnika sekcji drogowej olsztyńskiej policji przyznaje, że osiedlowe skrzyżowania bywają niebezpieczne. - Skrzyżowania na głównych ulicach miasta są dobrze oznakowane. Jednak na osiedlowych skrzyżowaniach kierowcy powinni zachować szczególną ostrożność i znacznie ograniczyć prędkość, żeby zminimalizować ryzyko - komentuje. Miejski Zarząd Dróg Mostów i Zieleni, mimo zastrzeżeń czytelników, nie zamierza wprowadzać dodatkowego oznakowania na osiedlach. Zbigniew Gustek, zastępca dyrektora tłumaczy: - System skrzyżowań równorzędne na drogach osiedlowych został zaakceptowany przez komisję bezpieczeństwa ruchu drogowego [opiniującą dyrektorowi MZDMiZ wszystkie zmiany na ulicach Olsztyna - red.]. Ze statystyk policyjnych wynika, że wprowadzenie takiej organizacji ruchu było posunięciem w dobrą stronę.