(Fot.: PD@N 453-14lb)
Leszek Bogatek (fot.),instruktor i właściciel ośrodka szkolenia kierowców
Pytanie: "Gazeta pl Trójmiasto" opublikowała w ubiegłym tygodniu rozmowę z inicjatorem akcji oficjalnie nazwanej "Włoski Strajk Polskich Kierowców" (pierwotna nazwa "Pieprz radary"), która skierowana jest przeciwko ustawianiu coraz większej sieci fotoradarów. Czy zgadza się Pan z założeniami tej akcji, jej celem - apelem o ograniczenie liczby fotoradarów?
Odpowiedz: Moim zdaniem, celem akcji jest to, żeby fotoradary były ustawiane w miejscach szczególnego zagrożenia. Niektóre z nich stoją w miejscach gdzie nie ma żadnego niebezpieczeństwa, a właściciel aparatu nastawiony jest tylko na zyski, ale tych zysków nie przeznacza się niestety na poprawę bezpieczeństwa. Za cenę jednego urządzenia można lepiej oznakować zagrożony odcinek, co skutecznie poprawi bezpieczeństwo. A druga strona akcji jest taka by kierowcy zwolnili, nie tylko przed radarem, ale by jeździli zgodnie z przepisami, co za tym idzie - bezpiecznie.
Pytanie: Co Pan - jako instruktor nauki jazdy i właściciel ośrodka szkolenia kierowców - powie o niej kandydatom na kierowców podczas zajęć z prawa drogowego, czy przy omawianiu znaków drogowych ograniczeń prędkości itd.?
Odpowiedz: Kandydatom przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jakim zagrożeniem jest nadmierna prędkość, i jakie są tego skutki. Następnie pokazać im, że kilka tysięcy kierowców (którzy nie zawsze jeżdżą przepisowo), chce przystąpić do akcji "Włoski Strajk Polskich Kierowców", i decydują się na jazdę wolniejszą i bezpieczniejszą. Więc jeżeli starzy kierowcy chcą się zmieniać, to kandydaci powinni brać z nich przykład i w przyszłości jeździć przepisowo.
Pytanie: Nadmierna prędkość jest zabójcą wielu młodych kierowców, choć nie tylko młodych. Jaki - Pana zdaniem - jest skuteczny sposób na dyscyplinę w tym zakresie? Jak skutecznie można wpływać na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego i ograniczyć przez to przerażające statystyki zabitych na drogach?
Odpowiedz: Niestety, najlepszym sposobem na dyscyplinę jest kara. Jestem za wysokimi karami, ale karać wtedy, gdy kierowca stwarza zagrożenie i łamie przepisy. Nie możemy być karani za to że drogowcy zapomnieli zdjąć znak ograniczający prędkość do 20 km/h, a droga jest od tygodnia oddana do użytku. To właśnie przez takie sytuacje kierowcy się buntują. Aby poprawić bezpieczeństwo, powinna poprawić się jakość dróg. Więcej dróg dwujezdniowych, skrzyżowań bezkolizyjnych itd. A co do kierowców, powinno się wpłynąć na ich świadomość, że to nie ONI wszyscy jeżdżą źle, tylko MY wszyscy jeździmy źle. Wszyscy popełniamy błędy, i jeśli będziemy o tym wiedzieć to może zaczniemy sobie pomagać, a nie zagrażać.
Leszek Bogatek
Pytania zadała Jolanta Michasiewicz (red. tygodnika PRAWO DROGOWE@NEWS)