(491-35)
- Skoro młotek, siekiera może być narzędziem zbrodni, dlaczego nie może być nim dwutonowe auto w rękach pijanego kierowcy? Tak to są zabójcy - opowiada Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli w rozmowie z "Wyborczą" o jego emocjonalnym wpisie na Facebooku. Przypomnijmy prezydent Tyszkiewicz w ostatnich dniach był naocznym świadkiem śmiertelnego potrącenia rowerzysty, po czym ruszył w pogoń za pijanym sprawcą (2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu), którego zatrzymał. Interesującą rozmowę opublikowała “Gazeta Wyborcza”. Zachęcamy do lektury. Poniżej jej fragmenty.
(...) “Nie boi się pan mówić o sprawcy wypadku wprost: bydlak, morderca, zabójca.
- Skoro młotek, siekiera mogą być narzędziami zbrodni, dlaczego nie może być nim dwutonowe auto w rękach pijanego kierowcy? Tak, to są zabójcy. Wypadki się zdarzają, ale jeśli sprawca ma 2,6 promila alkoholu we krwi, to jest zabójcą.
Widział go pan w lusterku, gdy wyprzedzał, co pan pomyślał.
- Wariat. Pomyślałem, że oszalał. Widziałem go już na autostradzie. Wracaliśmy A2 z Warszawy. Za Poznaniem zajechał nam drogę właśnie ten golf. Gdy dojechaliśmy do bramki w Nowym Tomyślu, stał przed nami. Nowiutki golf szóstka, żyleta. Wtedy kierowcy zamienili się miejscami. Za kółko wsiadł ojciec, 18-letni syn usiadł jako pasażer. Ojciec skinął ręką, przeprosił za zajechanie drogi. Potem okazało się, że chłopak nie miał praw jazdy. Tyle że musiał wiedzieć, że ojciec jest pijany w pestkę. Nie wiem, jak mógł mu pozwolić kierować. Zacząłem głębiej myśleć o przeznaczeniu. By rowerzysta przeżył, zabrakło ułamka sekundy. Wystarczyłoby, by był schowany za auto, które wyprzedzał morderca. Pijak nie trzasnąłby w niego. Zaczynam się zastanawiać, czy gdybym nie zjechał w Nowym Tomyślu, tylko na kolejnej bramce, chłopak by żył. Morderca miałby jedno auto mniej do wyprzedzania. Może to byłaby ta brakująca sekunda... A może gdyby nie zatrzymał się w jednej wiosce i nie pytał o drogę...
Trudno zdecydować: zostać przy rannym chłopaku czy gonić sprawcę?
- To są ułamki sekund. Widziałem zatrzymujące się samochody, ludzie, którzy biegli do chłopaka. Krzyknąłem do żony: "Wykręć 112" i bez namysłu ruszyłem za kierowcą. Pomyślałem: trzeba łapać tego bydlaka. Nie jestem ratownikiem medycznym, nie jestem w stanie ofierze pomóc, ale sprawca ucieka. Trzeba go zatrzymać. Rowerzysta wyleciał w powietrze jak z katapulty. To było potworne, leciał bezwładnie jak manekin, na kilka metrów. Myślę, że już wtedy nie żył. Uderzenie było piekielnie silne. Potem spadł na ziemię... (...)”
“W jakim kierunku powinna pójść dyskusja o pijanych kierowcach?
- Dlaczego sądy nie chcą publikować wizerunków pijanych kierowców, potencjalnych przyszłych zabójców? Prawdopodobieństwo, że pijany kierowca kogoś zabije, rośnie lawinowo. Ten kierowca, który zabił młodego chłopka po kieliszku, czuł się za kółkiem jak rajdowiec. Dojrzały facet staje się za kierownicą Kubicą. Wsiadłeś po pijaku, niech twój wizerunek zostanie upubliczniony, niech wszyscy o tym wiedzą. Powiem pół żartem, pół serio: "tych klientów nie obsługujemy". A może nie czas i miejsce, żebym szukał najlepszego rozwiązania.
Jak uświadamiać?
- Może warto zrobić akcję billboardową, z wizerunkami ofiar wypadków? Tak zrobiono w Niemczech. Ta śmierć stała się namacalna. Wydaje się pieniądze z UE na głupie projekty, a może warto zainwestować w taką kampanię? (...)