Przegląd prasy

Nie ma publicznego przyzwolenia dla pijanych kierowców

19 października 2008

Policja dostaje coraz więcej anonimowych informacji o pijanych kierowcach. Ludzie piszą listy, dzwonią na komisariat, a nawet zabierają kluczyki do auta. - To efekt ostatnich tragedii z udziałem pijanych kierowców - twierdzą psycholog i policjanci – czytamy w “Gazecie Wyborczej Kielce”. - Jeszcze niedawno było publiczne przyzwolenie dla pijanych kierowców. Jeśli z tej przyczyny nie doszło do nieszczęścia w rodzinie, to wiedząc, że ktoś wsiada za kółko po kieliszku, ludzie reagowali na zasadzie: "A co tam, niech sobie jedzie". Teraz to się zmieniło, szczególnie w ostatnich dwóch miesiącach - informuje Jarosław Kopciara, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. Komendanci i naczelnicy dostają coraz więcej anonimów z informacjami o tych, którzy notorycznie jeżdżą po pijanemu. Ostatnio do komendy wojewódzkiej dotarła informacja dotycząca mieszkańca gminy Stąporków. Pada w niej nazwisko mężczyzny, adres oraz marki i numery rejestracyjne samochodów, którymi jeździ. W podobnych pismach adresaci podają nawet miejsce pracy kierowców pijaków, dokładne godziny ich wyjścia z zakładu, a nawet opisy tras, jakimi jeżdżą do domu. - Oprócz anonimów wiele informacji o pijanym kierowcy otrzymujemy telefonicznie na numery 997 czy 112. Zdarzało się, że osoby zgłaszające były z nami w stałym kontakcie i informowały, w którym miejscu jest aktualnie namierzona osoba - opowiada naczelnik. - Oficer dyżurny, a także policjanci z sekcji ruchu drogowego komendy miejskiej w ostatnim czasie odbierają dziennie po kilka telefonów z sygnałem o nietrzeźwych kierowcach. Przychodzą też anonimy - potwierdza Karolina Stachura z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach. Podobnie jest w województwie, np. w Busku-Zdroju dzięki sygnałom od ludzi w ostatnich miesiącach zatrzymano około 20 nietrzeźwych kierowców. Policjanci podkreślają, że to takie informacje mogą znacznie wpłynąć na wyeliminowanie z dróg pijanych kierowców. - Dziękując za te informacje, przypominamy, że osobie zgłaszającej nie grożą żadne konsekwencje. Informując policję, do końca pozostaje anonimowa. A może uratować komuś życie - podkreśla naczelnik świętokrzyskiej drogówki.