Nowy rowerowy trakt w Warszawie ma prowadzić od mostu Siekierkowskiego do wysokości Traktu Lubelskiego. Choć w stolicy brakuje tras rowerowych, cykliści sprzeciwiają się tej inwestycji. Dlaczego? Po obu stronach 6,5-kilometrowej trasy ma stanąć metalowy płot. Ogrodzenie, podobne do tych stojących przy przystankach tramwajowych, będzie mieć aż 1,2 metra wysokości. W Zarządzie Dróg Miejskich, który prowadzi inwestycję, twierdzą, że parkan ma zapewnić bezpieczeństwo cyklistom. - Ścieżka jest poprowadzona na wysokości i na stromym zboczu, więc trzeba ją odpowiednio zabezpieczyć - tłumaczy stołeczny inżynier ruchu Janusz Galas. Cykliści uśmiechają się tylko na takie argumenty. Podkreślają, że w innych miejscach nie ma takich płotów i problemów nie ma. -To zwykłe marnowanie pieniędzy. Zamiast na bariery możnaby je wydać na budowę nowych ścieżek - uważa Marcin Jackowski ze stowarzyszenia Zielone Mazowsze. - Poza tym to właśnie metalowy płot stwarza poważne niebezpieczeństwo dla osób na dwóch kółkach. Silny podmuch wiatru może znieść cyklistę na konstrukcję. Barierki ograniczają też możliwość manewru w razie wypadku. Sprzeciw podnoszą także architekci krajobrazu i ekolodzy. Niebezpieczne miejsca można odgrodzić np. żywopłotem od strony jezdni, a nie metalowymi barierami - proponuje pełnomocnik prezydenta stolicy ds. rowerzystów Stanisław Plewako. - Żywopłot nie dość, że jest tańszy, to nie ingerowałby tak drastycznie w otoczenie - dodaje prezes fundacji Ja Wisła Przemek Pasek. - Zależy nam na zwróceniu się twarzą do Wisły, a tymczasem odgradzamy się od niej podwójnym metalowym płotem -mówi pełnomocnik prezydenta stolicy ds. Wisły Marek Piwowarski.