Na przystanku autobusowym Dworzec Centralny w Warszawie trzech mężczyzn pobiło kierowcę nocnego autobusu, ponieważ ten zwrócił im uwagę, że w autobusie się nie pali – czytamy w “Gazecie Wyborczej”. Jak poinformował – pisze gazeta - nas jeden ze świadków zajścia, do pobicia doszło o godz. 2.30 w nocy z piątku na sobotę. Autobus linii N14 stał na pętli. W tyle siedziało trzech młodych, około dwudziestoletnich mężczyzn. Palili papierosy. Kierowca wysiadł z szoferki podszedł do nich i zwrócił im uwagę, że w autobusie się nie pali. Gdy się od nich odwrócił i wracał na przód pojazdu, jeden z chłopaków podszedł do niego i zaczął go bić. Za moment dołączył drugi. Gdy kierowca upadł na podłogę, młodzi bandyci uciekli z autobusu. - Pasażerowie musieli pobiec po patrol policyjny, który pilnował dworca, ponieważ ochroniarze wynajęci przez ZTM w ogóle nie zareagowali na zajście - mówi świadek. Policja złapała jednego z napastników. Całej trójce grozi do 5 lat więzienia. Kierowca został przewieziony do szpitala. Nie stwierdzono poważnych obrażeń. Na drugi dzień wyszedł do domu. Rzecznik ZTM, Michał Powałka, nic nie wiedział o pobiciu kierowcy ZTM. O zajściu dowiedział się z serwisu Alert24. - Zajęliśmy się już ustaleniem personaliów ochroniarzy, którzy byli obecni tej nocy na dworcu. Jeśli okaże się, że byli to pracownicy firmy, z którą podpisaliśmy umowę, zostaną oni ukarani dyscyplinarnie. Parę godzin później rzecznik ZTM poinformował nas, że ochroniarze, którzy nie pomogli kierowcy, nie byli pracownikami firmy ochraniającej autobusy.