Przegląd prasy

Niepełnosprawny w zaspie śniegu

23 lutego 2009

Łódzka “Gazeta Wyborcza” relacjonuje: Od tygodnia pan Henryk z narażeniem życia lawiruje na wózku między rozpędzonymi samochodami. To jedyna droga do przystanku autobusowego, bo podjazd dla niepełnosprawnych na wiadukcie przy Limanowskiego tonie w metrowej zaspie. Pan Henryk do wózka jest przykuty od pięciu lat. Wcześniej chodził o kulach. To skutek wrodzonego uszkodzenia kręgosłupa - jako 14-latek urósł zbyt szybko (15 cm podczas jednego miesiąca) i dyski tego nie wytrzymały. Z czasem problemy z chodzeniem nasilały się, wreszcie musiał przesiąść się na wózek. Od razu zaczęły się kłopoty z pracą. - Człowiekowi na wózku bardzo trudno ją znaleźć. Ale rok temu udało mi się zatrudnić w Polskiej Grupie Farmaceutycznej. Jestem bardzo zadowolony - opowiada pan Henryk. - Prezes kazał zrobić podjazd przy portierni, choć jestem jedynym "wózkowiczem" w firmie. Kiedy bandyci napadli na mnie i połamali mi wózek, urządził loterię wśród wszystkich pracowników. Za zebrane pieniądze kupiono mi nowy. Trzeba szanować taką pracę. Nie mogę powiedzieć, że nie przyjdę, bo komuś nie chce się odśnieżyć jedynego podjazdu w okolicy. Podjazd jest na wiadukcie przy Limanowskiego. Niepełnosprawny mężczyzna korzystał z niego codziennie, wracając z pracy. Zjeżdżał nim pod wiadukt, a następnie chodnikiem dojeżdżał w stronę Żabieńca na przystanek autobusowy. Od poniedziałku to niemożliwe. Metrowej wysokości zaspa jest przeszkodą nie do pokonania. Przy samym podjeździe pryzma śniegu jest jeszcze wyższa - zostawił ją pług odśnieżający jezdnię. Poniedziałek, godz. 16.15. Pan Henryk, wracając z pracy, po raz pierwszy natyka się na zaspę. Bezradnie kręci się w miejscu. Wreszcie decyduje się wjechać na jezdnię. Od razu robi się korek. Kierowcy trąbią i pukają się w czoło. Niepełnosprawny mężczyzna brnie w pośniegowym błocie, którym ochlapywany jest przez mijające go samochody. Do przystanku autobusowego ma 800 metrów! - Kiedy wróciłem do domu, od razu zadzwoniłem do straży miejskiej. Dyżurny odnotował zgłoszenie i obiecał, że przekaże dalej - opowiada pan Henryk. Wtorek rano. Zaspa na podjeździe jeszcze większa. Pan Henryk dzwoni z pracy ponownie do straży. Dyżurny nr służbowy 416 obiecuje, że zawiadomi kogo trzeba. Niepełnosprawny mężczyzna na wszelki wypadek informuje o zaspie inżynierię miejską. Urzędnicy obiecują, że zostanie usunięta. Po południu podjazd nadal zaśnieżony. Pan Henryk wyjeżdża na ulicę. Środa rano. Zaspa trzyma się mocno. Znów telefon do straży i inżyniera miasta. Obiecują... - Zadzwoniłem też do “Gazety”. Reporterka obiecała, że się tym zainteresuje. Po godzinie oddzwoniła i powiedziała, że sprawa załatwiona. Obiecała jej to rzeczniczka Zarządu Dróg i Komunikacji - mówi pan Henryk. Renata Borkowska, rzeczniczka ZDiT-u, w rozmowie z reporterką "Gazety": - Znam sprawę, osobiście słyszałam, jak kierownik przyjmował zlecenie. Kiedy pługopiaskarka w tamtym rejonie upora się z jezdnią, pracownik z łopatą odśnieży podjazd. Po południu zaspa była na swoim miejscu. Pan Henryk dzwoni na policję i zawiadamia dyżurnego, że będzie jechał wózkiem po jezdni. Dyżurny wyjaśnia, że nie może przysłać patrolu do odśnieżania, ale zawiadomi kogo trzeba. W czwartek i piątek pan Henryk nie dzwoni już do nikogo, bo nie wierzy, że to może mieć jakikolwiek sens. Zaspa ma się dobrze. Jest tylko trochę przydeptana przez środek. Najprawdopodobniej któryś z pasażerów tramwaju czy autobusu zdecydował się dostać podjazdem na dół. - Już mi ręce opadają i powietrze z kół uchodzi - mówi zrezygnowany pan Henryk. Komentarz: Rozumiem, że w pierwszym rzędzie odśnieżane są drogi i ulice, na których jest duży ruch. Zdecydowanie gorzej jest na uliczkach osiedlowych. Ale sprawa pana Henryka to już absolutne kuriozum! Co to za problem, będąc w okolicy wiaduktu na Limanowskiego - pługopiaskarki są tam codziennie, bo to trasa wylotowa z Łodzi - przystanąć na kwadrans i odśnieżyć zasypany podjazd? Najwyraźniej przekracza to możliwości służb odpowiedzialnych za odśnieżanie. Choć zlecenie na tę pracę zostało przyjęte już kilka dni temu, zaspa ma się dobrze. Gorzej pan Henryk. Dostaliśmy też sygnał, że przed ośrodkiem dla chorych na alzheimera jest ślizgawka i nikt sobie nic z tego nie robi. Czy urzędnicza indolencja zawsze musi uderzać w najsłabszych?