Janusz Długołęcki, z zawodu specjalista ds. zieleni ostrzega, że stan gdyńskich drzew jest daleki od ideału. Co więcej, mówi, że miasto nie dba o nie w odpowiedni sposób i często wycina bez powodu. Na drzewa, które są w naprawdę złym stanie lub mogą stwarzać zagrożenie, nikt nie zwraca uwagi – donosi “Dziennik Bałtycki”. - Pień piętnastometrowego dębu w parku w Kolibkach do połowy jest spróchniały - twierdzi Janusz Długołęcki. - Przecież to drzewo może się przewrócić w każdej chwili i tragedia gotowa - ostrzega. Czytelnik wymienia takie "okazy" jednym tchem. - Przy ul. Armii Wojska Polskiego stoi wierzba, której strażacy ścięli odłamany konar. Ale dlaczego dwa inne, które wiszą nad przejściem dla pieszych, też nie zostały usunięte? - zastanawia się. - Również przy al. Zwycięstwa znalazłoby się kilka drzew uszkodzonych przez samochody podczas wypadków. Nie rozumiem, dlaczego są pozostawiane same sobie, bo nie dość, że nikt ich nie leczy, to stanowią zagrożenie. Wielokrotnie jest też tak, że wycina się ładne i zdrowe drzewa, bo np. zasłaniają komuś widok. Za dużo tu absurdów - twierdzi. Aleksander Janta, ogrodnik miejski, uważa, że miasto prawidłowo wywiązuje się ze swoich obowiązków. W trakcie objazdów prowadzony jest monitoring drzewostanu, a na wiosnę jego całkowity przegląd. - Wszystko co robimy, jest zgodne ze sztuką ogrodniczą - dodaje Janta. - Jeśli chodzi o drzewa zniszczone w wyniku wypadków, to takie rany zasmarowuje się maścią przeciwgrzybiczną. Jeśli naruszona jest statyka drzewa, po decyzji Wydziału Ochrony Środowiska może być ścięte lub redukuje się jego koronę. Poza tym takie rany nie zawsze muszą być szkodliwe, drzewo często samo je zabliźnia - dodaje. W Gdyni każde drzewo przypisane jest do posiadacza terenu. Miasto zarządza dodatkowo tymi, które nie posiadają stałego "opiekuna". By wyciąć drzewo, zawsze trzeba wystąpić o zgodę do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Gdyni. Jeśli drzewo znajduje się na terenie wspólnoty mieszkaniowej, szkoły czy przychodni i właściciel terenu chce przyciąć jego gałęzie, może to zrobić bez pozwolenia. Jeśli podczas takich zabiegów nie weźmie się pod uwagę sztuki ogrodniczej, miasto może jedynie zwrócić uwagę zarządcy terenu, ale ten wcale nie musi się do niej zastosować. Jeśli jednak drzewo na tym ucierpi, miasto może skierować sprawę na drogę postępowania administracyjnego.