Krótka statystyka z Białegostoku. Jak donoszą miejscowe media jeszcze kilka lat temu w mieście zarejestrowanych było prawie 80 ośrodków szkolenia kierowców. Dzisiaj pozostało ich około 60-ciu. Kto pozostał? Zostały w większości te, które na rynku obecne są od lat. Słuch po wielu zaginął. - Kilka lat temu w Białymstoku była swoista moda na tworzenie ośrodków szkolenia kierowców - powiedział dziennikowi “Dzień Dobry Białystok” Stefan Rzońca, instruktor nauki jazdy kat. B i właściciel OSK Rzońca. - Niektórzy instruktorzy mieli ambicje, aby zostać właścicielami. I otwierali swoje firmy. Zaczęła się wojna cenowa i obniżanie stawek. Jak się okazało, starym firmom udało się wytrzymać, młode mimo promocji musiały zwinąć po niedługim czasie biznesy. Moim marzeniem było i jest, aby nastała konkurencja jakościowa, a nie cenowa.Na zaniżanie stawek narzekało wielu właścicieli szkół jazdy. Jeszcze około pięciu lat temu można było zapłacić za kurs nawet 700 zł i - jak twierdzi wielu instruktorów z jakimi rozmawialiśmy - od razu przejść do nauki praktycznej, bo za taką stawkę ciężko zorganizować pełnowartościowe wykłady. - Prawda jest taka, że jeśli obecnie kursy kosztują mniej niż 1200-1300 zł, to są to ceny zaniżone. Oczywiście nikt nikomu nie broni zrobić jakichś okresowych promocji, ale samochody nie jeżdżą przecież na wodę - uważa Andrzej Sural, prezes Społecznego Stowarzyszenia Szkolenia Kierowców w Białymstoku. Jego zdaniem spadek liczby ośrodków szkolenia w ostatnich latach to - owszem - efekt rozpętanej, ale przegranej wojny cenowej, jednak przede wszystkim mniejsza liczba kursantów. Swoje zrobił niż demograficzny, jak i strach przed trudniejszymi egzaminami na prawo jazdy. Ochota na wydawanie pieniędzy jest mniejsza.