Przegląd prasy

O ustawianiu znaków drogowych

15 maja 2008

Często dziwią, denerwują i dezorientują. Jest ich za dużo i są nieżyciowe. Dlaczego? O wyjaśnienie redakcja “Gazety Wyborczej” ploprosiła eksperta bezpieczeństwa ruchu drogowego Jacka Gacparskiego.

Artur Włodarski (“Gazeta Wyborcza”): Stawia pan znaki?
Jacek Gacparski (ekspert ruchu drogowego): Rozpatruję projekty oznakowania autostrad i dróg ekspresowych.

Artur Włodarski: Jak się pan z tym czuje?
Jacek Gacparski: Świadomość, że robi to człowiek zza biurka, nie zawsze mając możliwość sprawdzenia, jak to funkcjonuje w praktyce, powoduje pewien dyskomfort. Dochodzi do błędów, które wynikają m.in. z braku wyobraźni. Nie wszystko zresztą można przewidzieć. Projekty powinno się weryfikować możliwie jak najwcześniej, a na pewno przed zbudowaniem i oddaniem drogi do ruchu. Powinno się pokonać ją kilka razy autem osobowym, ciężarowym, przejść na piechotę w dzień i w nocy, w pogodę i w deszcz. Wszystko po to, by zobaczyć to, czego nie sposób przewidzieć.

Artur Włodarski: Na szczęście ktoś to robi.
Jacek Gacparski: Niestety nie. Skutki źle zaprojektowanej drogi wojewódzkiej czy autostrady odczuwać będą latami miliony użytkowników. Do trójwymiarowej oceny projektów dróg też są specjalne programy, nawet niespecjalnie drogie. Mimo to nie wykorzystujemy ich w pełni. Albo korzystamy nie tak, jak powinniśmy.
Artur Włodarski: Dlaczego?
Jacek Gacparski: Bo o drogach wciąż nie myśli się wystarczająco poważnie. Most może się zawalić, dom może się zawalić, a droga się przecież nie zawali. Przez takie podejście zaniedbuje się fazę projektowania dróg. I to jest błąd. Nie można też projektować wyłącznie przy zastosowaniu komputera. Na monitorze widać tylko wycinek sytuacji. Warto czasem spojrzeć na pięciometrową płachtę papieru, by mieć obraz całości. Niemcy mówią, że dobra droga powstaje w głowie projektanta, który musi ją zobaczyć oczami wyobraźni, nim skorzysta z pomocy komputera. Druga sprawa: wszystkie aspekty projektowania dróg traktuje się osobno - geometria, elektryka, akustyka, ekologia. I kiedy droga jest wybudowana, czasem okazuje się, że nie da się na niej ustawić znaków zgodnie z przepisami. Bo kiedy każdy myśli tylko o swoim wycinku, te przestają do siebie pasować i nie składają się w jedno.
Artur Włodarski: Efekty?
Jacek Gacparski: Nieprawidłowa geometria, zła widoczność, zbyt małe odstępy między zjazdami, wjazdami, brak pasów włączeń czy wyłączeń przy stacjach paliwowych itp.
Artur Włodarski: A wtedy
Jacek Gacparski: A wtedy stawiamy ograniczenia. To najprostszy najtańszy i najszybszy sposób rozwiązywania drogowych problemów. Nie poprawiamy widoczności na łuku, nie robimy lewoskrętów na skrzyżowaniach, nie robimy kładki dla pieszych... Za to z upodobaniem wbijamy w ziemię kolejne znaki.
Artur Włodarski: Czy nie odniósł pan wrażenia, że jest ich w Polsce za dużo?
Jacek Gacparski: Zdecydowanie. Przynajmniej dwukrotnie. To po części wynika z przepisów, wmyśl których należałoby ustawiać jak najwięcej znaków. Ale w grę wchodzi też zwykłe asekuranctwo. Jest problem? Postawiłem ograniczenie, zrobiłem, co mogłem. Nie respektują go? A to już nie moja sprawa.
Artur Włodarski: A czy ich nadmiar nie tłumaczy swoistej ślepoty na znaki? Bo gęstość, z jaką bywają stawiane, wykracza poza możliwości postrzegania normalnego człowieka.
Jacek Gacparski: Kiedyś nawet usiłowałem ustalić tę granicę percepcji. Nie udało się, ale to prawda, że im więcej znaków, tym ich znaczenie maleje.
Artur Włodarski: Mówi się, że to jedna z przyczyn tego, że kierowcy nie przejmują się znakami. Jest ich za dużo i są oderwane od rzeczywistości. Co tydzień mijam nakaz stopu przy niedziałającej od 15 lat kolejce wąskotorowej z Grójca. Co tydzień łamię prawo, ponieważ postanowiłem ignorować co bardziej jaskrawe idiotyzmy, przejawy czyjegoś zaniedbania czy bezmyślności. No właśnie, czy kierowca może "zaskarżyć" bezsensowny znak?
Jacek Gacparski: Każdy obywatel ma prawo wystąpić z wnioskiem o usunięcie lub zmianę znaku, a organ zarządzający ruchem ma obowiązek rozpatrzyć taki wniosek. Teoretycznie. Bo w praktyce różnie z tym bywa. Kiedyś z pierwszym programem Polskiego Radia uruchamiałem audycję "Sygnały kierowców", w której każdy mógł zgłaszać pretensje. Był numer, była automatyczna sekretarka, była osoba, która ją odsłuchiwała. I tylko efekty były mizerne. Radio nie chciało, więc ja wysyłałem te monity. Jeśli zastrzeżenia dotyczyły dróg wojewódzkich, powszechna reakcja była taka: niech najpierw zajmą się swoimi drogami, nim zaczną krytykować nasze Choć w zasadzie to zarządcy dróg powinni objeżdżać swoje odcinki i wychwytywać wszelkie nieprawidłowości, dobrze byłoby, gdyby to media rozbujały taką społeczną akcję.

Słowa kluczowe znaki drogowe