Zadowoleni kierowcy i policjanci? - taka sytuacja nie zdarza się często. Tym razem na dobre samopoczucie wpłynął znak "siedemdziesiątki" ustawiony na kilku białostockich ulicach. Czyli podniesienie dopuszczalnej prędkości do 70 km na godzinę – czytamy w “Gazecie Wyborczej”. W połowie czerwca znaki pozwalające na mocniejsze niż do tej pory przyciśnięcie pedału gazu pojawiły się na sześciu białostockich ulicach. Urszula Sienkiewicz, rzeczniczka prezydenta, mówiła wtedy, że wytypowano te odcinki, gdzie jest dobra widoczność, a jednocześnie szybsza jazda nie wpłynie na bezpieczeństwo pieszych, rowerzystów czy kierowców. Jak na razie w miejscach, gdzie pojawiły się znaki pozwalające na szybszą jazdę, nie odnotowaliśmy żadnych poważnych zdarzeń - relacjonuje Dariusz Kędzior, oficer prasowy komendanta miejskiego policji. Dodaje, że policjanci cały czas obserwują te odcinki. - Zauważamy, że ruch na nich znacznie się poprawił. Można mówić o bardziej płynnej jeździe - mówi Kędzior. Z rozwiązania zadowoleni są też urzędnicy. - Nie mieliśmy ani jednego sygnału od niezadowolonych osób - przyznaje Krzysztof Turosiński z departamentu dróg i transportu w magistracie. - Za to dzwonią do nas kierowcy zadowoleni z faktu, że nie muszą już płacić mandatów.