Granica po wejściu do strefy Schengen. Zniknęły przejścia graniczne, a co stanie się z funkcjonariuszami Straży Granicznej? Czy upadną kantory, bary i sklepiki działające w pobliżu przejść – pyta “Gazeta Wyborcza Rzeszów”. Przejście graniczne w Barwinku, największe i przez wiele lat jedyne przejście drogowe na podkarpackim odcinku granicy polsko-słowackiej przestało działać. Straż Graniczna nie będzie już kontrolować w tym miejscu paszportów, ale pogranicznicy pozostaną w zajmowanych dotychczas obiektach. - Teraz będziemy pracować na drogach wewnątrz kraju - informują funkcjonariusze. W Barwinku będzie się mieściło jedno z kilkunastu centrów informacyjnych Straży Granicznej. Stąd będzie koordynowana współpraca z policją i służbą celną. Tutaj pogranicznicy będą mieli dostęp do Systemu Informacji Schengen. Znajdują się w nim dane o osobach przekraczających granice, wydanych wizach, samochodach. Major Marek Jarosiński, rzecznik prasowy komendanta Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu, mówi, że teraz nowym zadaniem SG będzie ochrona przed przestępczością szlaków komunikacyjnych o szczególnym znaczeniu międzynarodowym. Pogranicznicy będą pojawiać się nie tylko na drogach, ale także w pociągach międzynarodowych oraz na dworcach kolejowych i autobusowych. Będą szukać cudzoziemców przebywających nielegalnie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, szukać fałszywych paszportów i wiz. - Naszym zadaniem będzie także zapobieganie nielegalnemu przewożeniu broni, amunicji i materiałów wybuchowych oraz wwozowi na terytorium Polski materiałów niebezpiecznych, szkodliwych, odpadów, substancji chemicznych oraz materiałów promieniotwórczych - przypomina Jarosiński. Pogranicznicy będą współpracować z policją w poszukiwaniu ściganych osób, szukaniu skradzionych przedmiotów. Będzie ich można spotkać na wspólnych patrolach nie tylko z policjantami, ale także z celnikami, inspekcją transportu drogowego, służbami weterynaryjnymi i fitosanitarnymi. Funkcjonariusze Straży Granicznej nie muszą się obawiać utraty pracy. Takiej pewności nie mają pracownicy kantorów, sklepów i baru działających w sąsiedztwie przejścia. Kilka lat temu po słowackiej stronie powstało kilka sklepików. Na półkach królował głównie alkohol. Zainteresowanie Polaków było tak duże, że właściciele sklepów zorganizowali dowóz klientów od granicy. Wystarczyło przekroczyć granicę pieszo i wybrać któryś z oczekujących busów. Odkąd ceny alkoholu w Polsce spadły, zakupy na Słowacji nie są już tak atrakcyjne. Ale mimo to sporo Polaków zatrzymywało się w przygranicznych sklepach. - Teraz nie wiemy, co będzie. Nie zdziwię się, jeśli okaże się, że ludzie przejadą obok nas i pojadą na zakupy do hipermarketów - mówi jeden ze sprzedawców. Niepewny jest także los kantorów wymiany walut. Pracownica jednego z nich mówi: - Gdy była kontrola dokumentów, każdy musiał się zatrzymać. Przy okazji wymieniał walutę. Teraz bardziej niż na klientów kupujących korony czy złotówki liczymy na kierowców TIR-ów, którzy będą musieli kupić winiety. W barze znajdującym się tuż obok szlabanów główną atrakcją są automaty do gier. Grają na nich młodzi ludzie mieszkający we wioskach sąsiadujących z Barwinkiem. - Przychodziliśmy, gdy granica była zamknięta, będziemy przychodzić dalej. Bar się utrzyma - mówią bywalcy.