Kierowcy autobusów, którzy do 10 września nie zdążą zrobić prawa jazdy kat. D, będą musieli zdobyć nowy dokument - świadectwo kwalifikacji zawodowej. Ostatnie dni to czarna seria tragicznych wypadków autokarowych. W niektórych zawinili kierowcy. Co z ich umiejętnościami - pyta “Rzeczpospolita”. Nowe przepisy wprowadzają wyższe wymagania wobec nich. Zmieniony zostanie system szkolenia kierowców. - Taka zmiana jest potrzebna. Każdy, lepszy od dotychczasowego, sposób szkolenia powinien zwiększyć bezpieczeństwo na drogach - mówi Tadeusz Wilk, dyrektor Departamentu Transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. I choć co do zasady przewoźnicy są “za”, to otwarcie krytykują niektóre rozwiązania. Świeżo upieczonym kierowcom (czyli tym, którzy zdadzą egzamin na kategorię D po 10 września) nie wystarczy już kurs doszkalający. Przed podpisaniem umowy będą musieli przedstawiać świadectwo kwalifikacji zawodowej. Potwierdza ono, że zainteresowany przeszedł pozytywnie kwalifikację wstępną. - Po zdanym egzaminie oraz ze zdobytym świadectwem kierowca będzie musiał się zwrócić do starosty. Tam dostanie nowe prawo jazdy, w którym zostaną umieszczone informacje o uzyskaniu kwalifikacji wstępnej, dacie koniecznego szkolenia okresowego oraz dacie ważności badań lekarskich i psychologicznych - informuje Sebastian Chwalibogowski, naczelnik Wydziału Postępowań Administracyjnych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Co ma zmienić wprowadzenie kwalifikacji wstępnej? - Polepszyć umiejętności i wiedzę kierowców, a co za tym idzie, zwiększyć bezpieczeństwo na drogach – informuje Sebastian Chwalibogowski. Kierowcy, którzy zasiądą za kółkiem, wykonujący przewóz drogowy (z kwalifikacji zwolnieni są m.in. kierowcy wykonujący przewozy prywatnie), muszą wiedzieć, jak zachować się podczas poślizgu czy w trudnych warunkach drogowych, a nie jak parkować czy przejechać rondo (tego uczą się na kursach na prawo jazdy). Kwalifikacja wstępna i cykliczne szkolenia okresowe mają nauczyć stosowania nowoczesnych układów i urządzeń, jakimi są naszpikowane nowoczesne ciężarówki. – Młody kierowca, przesiadając się z auta osobowego, nierzadko nie wie nawet, jak działają systemy kontroli trakcji czy stabilizacji toru jazdy, nie wspominając już o ABS. Dlatego, mimo poruszania się supernowoczesnym autobusem, nie potrafi odpowiednio zareagować na sytuację na drodze. Szkolenia te pozwolą na bieżąco poprawiać umiejętności, zmniejszać zużycie paliwa i zwiększać zarówno konkurencyjność polskich firm przewozowych, jak i komfort ich pasażerów. W dodatku nie narażą przedsiębiorcy na kary, które w Unii Europejskiej sięgają kilku tysięcy euro i mogą doprowadzić do odebrania przewoźnikowi uprawnienia do wykonywania przewozów drogowych - wymienia Chwalibogowski. Przewoźnicy, choć zmiany uznają za słuszne, krytykują niektóre rozwiązania. Przede wszystkim zakres szkolenia - ich zdaniem zbyt szeroki. Unijna dyrektywa, która kazała nam zmienić system szkoleń, określiła ich czas maksymalny - 280 godzin i skrócony - 140 godzin. - Polski ustawodawca przyjął czas maksymalny i ustalił godzinę lekcyjną na 60 minut. To ewenement - twierdzi dyrektor Wilk. - Niestety dłuższy kurs wiąże się z większymi kosztami. Do dziś nie wiadomo, kto za takie szkolenie zapłaci: kierowca czy firma - dodaje.
Prawo jazdy to za mało, niezbędna kwalifikacja zawodowa
28 lipca 2008