Przegląd prasy

Prawo jazdy to za mało, niezbędna kwalifikacja zawodowa

28 lipca 2008

Kierowcy autobusów, którzy do 10 września nie zdążą zrobić prawa jazdy kat. D, będą musieli zdobyć nowy dokument - świadectwo kwalifikacji zawodowej. Ostatnie dni to czarna seria tragicznych wypadków autokarowych. W niektórych zawinili kierowcy. Co z ich umiejętnościami - pyta “Rzeczpospolita”. Nowe przepisy wprowadzają wyższe wymagania wobec nich. Zmieniony zostanie system szkolenia kierowców. - Taka zmiana jest potrzebna. Każdy, lepszy od dotychczasowego, sposób szkolenia powinien zwiększyć bezpieczeństwo na drogach - mówi Tadeusz Wilk, dyrektor Departamentu Transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. I choć co do zasady przewoźnicy są “za”, to otwarcie krytykują niektóre rozwiązania. Świeżo upieczonym kierowcom (czyli tym, którzy zdadzą egzamin na kategorię D po 10 września) nie wystarczy już kurs doszkalający. Przed podpisaniem umowy będą musieli przedstawiać świadectwo kwalifikacji zawodowej. Potwierdza ono, że zainteresowany przeszedł pozytywnie kwalifikację wstępną. - Po zdanym egzaminie oraz ze zdobytym świadectwem kierowca będzie musiał się zwrócić do starosty. Tam dostanie nowe prawo jazdy, w którym zostaną umieszczone informacje o uzyskaniu kwalifikacji wstępnej, dacie koniecznego szkolenia okresowego oraz dacie ważności badań lekarskich i psychologicznych - informuje Sebastian Chwalibogowski, naczelnik Wydziału Postępowań Administracyjnych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Co ma zmienić wprowadzenie kwalifikacji wstępnej? - Polepszyć umiejętności i wiedzę kierowców, a co za tym idzie, zwiększyć bezpieczeństwo na drogach – informuje Sebastian Chwalibogowski. Kierowcy, którzy zasiądą za kółkiem, wykonujący przewóz drogowy (z kwalifikacji zwolnieni są m.in. kierowcy wykonujący przewozy prywatnie), muszą wiedzieć, jak zachować się podczas poślizgu czy w trudnych warunkach drogowych, a nie jak parkować czy przejechać rondo (tego uczą się na kursach na prawo jazdy). Kwalifikacja wstępna i cykliczne szkolenia okresowe mają nauczyć stosowania nowoczesnych układów i urządzeń, jakimi są naszpikowane nowoczesne ciężarówki. – Młody kierowca, przesiadając się z auta osobowego, nierzadko nie wie nawet, jak działają systemy kontroli trakcji czy stabilizacji toru jazdy, nie wspominając już o ABS. Dlatego, mimo poruszania się supernowoczesnym autobusem, nie potrafi odpowiednio zareagować na sytuację na drodze. Szkolenia te pozwolą na bieżąco poprawiać umiejętności, zmniejszać zużycie paliwa i zwiększać zarówno konkurencyjność polskich firm przewozowych, jak i komfort ich pasażerów. W dodatku nie narażą przedsiębiorcy na kary, które w Unii Europejskiej sięgają kilku tysięcy euro i mogą doprowadzić do odebrania przewoźnikowi uprawnienia do wykonywania przewozów drogowych - wymienia Chwalibogowski. Przewoźnicy, choć zmiany uznają za słuszne, krytykują niektóre rozwiązania. Przede wszystkim zakres szkolenia - ich zdaniem zbyt szeroki. Unijna dyrektywa, która kazała nam zmienić system szkoleń, określiła ich czas maksymalny - 280 godzin i skrócony - 140 godzin. - Polski ustawodawca przyjął czas maksymalny i ustalił godzinę lekcyjną na 60 minut. To ewenement - twierdzi dyrektor Wilk. - Niestety dłuższy kurs wiąże się z większymi kosztami. Do dziś nie wiadomo, kto za takie szkolenie zapłaci: kierowca czy firma - dodaje.