“Kurier Lubelski” relacjonuje: Biznesmen z Warszawy został złapany przez policjantów w miejscowości Wólka Orłowska na przekroczeniu prędkości. Podobno pędził 110 km na godzinę. W sądzie udowodnił, że nie jechał szybciej niż 60 km na godzinę. Artur K. dowiódł przed sądem, że funkcjonariusze używali tzw. suszarki niezgodnie z instrukcją obsługi. Do zdarzenia doszło na trasie pomiędzy Krasnymstawem a Zamościem. W Wólce Orłowskiej obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Warszawski biznesmen jechał tamtędy 18 listopada ub. roku toyotą land cruser. Policyjny radiowóz pojawił się z naprzeciwka. Funkcjonariusze namierzyli Artura K. ręcznym radarem nieopodal metalowego wiaduktu. Pomiar wskazywał prędkość aż 114 km/h. Kara wyniosła 400 zł, ale kierowca odmówił jej przyjęcia, ponieważ toyota była wyposażona w tempomat, a więc urządzenie utrzymujące stałą prędkość, które było ustawione wtedy na 60 km/h. Szukając argumentów na swoją obronę, Artur K. napisał najpierw do producenta radaru. Przedstawiciele firmy Zurad w Ostrowii Mazowieckiej przyznali kierowcy, że w opisanych przez niego okolicznościach radar mógł pokazać zniekształcone dane, ponieważ w instrukcji obsługi zabrania się m.in. dokonywania pomiarów przez szyby, krzaki i inne przedmioty ograniczające promieniowanie mikrofalowe. Pod koniec 2007 roku do Sądu Rejonowego w Zamościu wpłynął wniosek o ukaranie Artura K. za przekroczenie prędkości. Biegli rozpatrywali różne wersje wydarzeń, łącznie z taką, że wiązka z radaru odbiła się od metalowego mostu i np. pokazała prędkość innego auta. Wyrok zapadł 17 czerwca tego roku. Sąd uwierzył biznesmenowi i uznał, że radar nie działał jak należy. Wyrok jest prawomocny. Nie był to jednak koniec sprawy. Artur K. zeznał bowiem, iż tempomat ustawił na 60 km/h, a nie 50 km/h jak powinien. Z tego powodu zasądzono mu 100 zł kary i 130 zł kosztów postępowania sądowego. Warszawski biznesmen i tym razem postanowił walczyć. W Toyocie ustalił, że przy prędkości poniżej 100 km/h błąd wskazania licznika jest co prawda niższy niż 10 proc., ale jednak występuje. - Natomiast w przypadku większych prędkości dochodzi do 10 procent – mówi Robert Mularczyk z biura PR Toyoty Land Cruser. Artur K. wystosował w tej sytuacji kolejny wniosek. Tym razem zwrócił się do Sądu Okręgowego w Zamościu o wznowienie zakończonego postępowania z uwagi na nieznane mu dotąd okoliczności. W ubiegłym tygodniu zapadła w tej sprawie decyzja. – Wniosek został oddalony – informuje Jerzy Rusin, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Zamościu, ale Arturowi K. przysługuje jeszcze prawo złożenie zażalenia. Podinsp. Mariusz Gap, zastępca krasnostawskiej policji, wciąż nie może uwierzyć w wyrok sądu. - Przeprowadziliśmy wewnętrzne dochodzenie, które nie stwierdziło żadnych nieprawidłowości w postępowaniu policjantów - zapewnia.