Mieszkańcy Tilburga (w Holandii) jeżdżą nim wszędzie. Pracują w Amsterdamie? To na rowerze jadą na pociąg. Potem wracając z pracy, zajeżdżają do supermarketu i potem na jednośladzie objuczonym siatkami albo pudłami z zakupami wracają do domu. Rower to w Tilburgu środek transportu nr 1. Mieszkaniec miasta nie może normalnie funkcjonować bez roweru. To najbardziej praktyczny pojazd. Miasto jest pocięte gęstą siecią ścieżek rowerowych. Tylko na kilku głównych ulicach dominują samochody. Reszta ruchu ulicznego jest podporządkowana rowerzystom. Wystarczy jeden znamienny przykład. Pół roku temu władze miasta zdecydowały o przebudowie ulicy, przy której leży główny dworzec kolejowy. To jedna z najbardziej ruchliwych dróg w centrum miasta. Czy przebudowa miała poprawić ruch samochodów? Nic podobnego. Zlikwidowano jeden pas ruchu, aby... ścieżka rowerowa była szersza i odseparowana od jezdni (wcześniej była częścią pasa ruchu). I nie było słowa sprzeciwu ze strony kierowców. W godzinach szczytu samochody na Spoorlaan czasem stoją w korku. I nikt nic sobie z tego nie robi. Kierowcy nie są tu najważniejsi. Ścieżki rowerowe to świętość. Są wyraźnie wydzielone i nie wjeżdżają na nie samochody, nie chodzą nimi piesi (chyba że nie ma chodnika, co nie jest wcale rzadkie). Na skrzyżowaniach są światła dla samochodów, pieszych i rowerzystów. Sygnalizacja jest ustawiona tak, że najbardziej uprzywilejowani są ci ostatni. Zielone światło świeci się dla nich nawet... późno w nocy, gdy wracają do domów po kilku piwach. - Policja nie poluje na podchmielonych rowerzystów? - Chyba taki delikwent musiałby jeździć wężykiem. Dopóki nie sprawia zagrożenia, to policja nic mu nie zrobi. Przyszedł czas, aby zaprezentować czytelnikom efekty mojej podróży do Tilburga. Sami ocenicie, czy dzięki wzorom z Holandii możemy poprawić jakość życia w naszym mieście. Zobaczycie też, jak bardzo nasze miasta są podobne i jak bardzo różne. A czasem napiszę też o tym, co jest w Tilburgu, a u nas jest zupełnie nie do pomyślenia.
Ciekawostka: Jeśli rower będzie zaparkowany w niedozwolonym miejscu lub jego stan techniczny bliższy będzie złomowi niż pojazdowi, zostanie zabrany do AFAC, czyli Amsterdamskiego Centrum Przetwarzania Rowerów, podlegającemu miastu. Tam trafiają też rowery kradzione. Zarekwirowany pojazd można odebrać samemu (zobowiązując się do naprawy) lub poprosić o dostarczenie zguby do domu (10 euro). Rower jest przechowywany przez trzy miesiące, potem przejmuje go ASVA (stowarzyszenie studentów), remontują wolontariusze i każdy członek ASVA może go kupić za 45 euro.