Kim był Tadeusz Sobotka? Społecznikiem przez duże S. Instruktorem przez duże I. Bardzo barwna postać. Dla niego istniały tylko dwa kolory - biały lub czarny, nie uznawał odcieni szarości. Dla środowiska Instruktorów nauki jazdy oddany do ostatniej chwili.
Poznałam go wiele lat temu. Śmialiśmy się w naszych kręgach, że jego znają wszyscy. Rozmawiałam kiedyś z nim o tym fakcie, zadałam mu wówczas pytanie:
- Tadzinku, jak to jest, że znasz, tak wiele osób?
Zaśmiał się i powiedział: - ...Królowo (tak mnie nazywał) lubię ludzi i ich towarzystwo.
Kochał życie i czerpał z niego pełnymi garściami. Mało kto potrafił tak się cieszyć z życia, jak robił to On.
Uwielbiał towarzystwo młodych ludzi. ”Młodzi to nasza przyszłość, chcę ich słuchać i uczyć się od nich tego, co nowe. Dzięki nim nie cofam się...”
Nigdy nie stał w miejscu, zawsze gdzieś go gnało. “Co masz zrobić dzisiaj, zrób natychmiast. Jutro będziesz mieć nowe zadania” - to jego maksyma.
Swoją osobą zawsze wypełniał pomieszczenia, w których się znajdował, pewnie dlatego, że był dobrym Człowiekiem, ale również Kolegą i Przyjacielem.
Dwie rzeczy, bez których nie potrafił funkcjonować, banalne, ale prawdziwe przy jego trybie życia - komórka i laptop. Ostatnio narzekał na ten drugi, że wolno działa i boi się, iż straci wszystkie swoje dokumenty gromadzone przez lata. Mówię do niego: “Przestań się wkurzać, tylko zanieś do fachowców.” Kilka dni temu, chyba dwa lub trzy, odebrał go z naprawy, był taki szczęśliwy z tego powodu, a potrafił cieszyć się, jak dziecko. Spontaniczny w każdym calu.
Mimo choroby, cały czas był aktywny zawodowo. Miał jeszcze wiele planów i pomysłów, których nie zdążył zrealizować.
Od prawie trzech lat rozmawialiśmy ze sobą prawie codziennie. To były wyjątkowe rozmowy z mądrym Człowiekiem, które skończyły się nagle.
Spoczywaj w pokoju Tadzinku.
Dagmara Romanowicz
(524-42 fot. ze zbiorów prywatnych Dagmary Romanowicz)