Pobocza dróg w miastach przypominają miejsca reklamowe firm produkujących znaki drogowe. Nie przejedziemy stu metrów nie mijając jakiegoś zakazu, nakazu czy ograniczenia. Sens wielu z nich podważają kierowcy, a nawet policja – komentuje sytuację “Gazeta Wyborcza Trójmiasto”. I podaje przykłady: Aleja Armii Krajowej w założeniu jest drogą przelotową, na której dozwolona prędkość jest podwyższona do 80 km na godz. Jednak jadąc w kierunku centrum - tuż przed wiaduktem nad skrzyżowaniem z aleją Sikorskiego - spotykamy znak ograniczenia prędkości do 50 km na godz., które kończy się zaraz za nim. Wielu kierowców zastanawia się, dlaczego na drodze przelotowej, na bezkolizyjnym skrzyżowaniu ktoś postawił takie ograniczenie. - To jakiś absurd. Szeroka dwupasmowa droga, bezkolizyjne skrzyżowanie, jak na polskie standardy dobra nawierzchnia, po obu stronach bariery energochłonne. A ktoś sobie walnął, chyba tylko z jemu wiadomych powodów, ograniczenie do pięćdziesiątki - denerwuje się Jacek Waromski, który często pokonuje ten odcinek. Decyzje o lokalizacji znaków ograniczających prędkość podejmuje w Gdańsku referat zarządzania ruchem w wydziale gospodarki komunalnej Urzędu Miejskiego. - W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć, z jakiego powodu ustawione jest tam to ograniczenie - mówi Antoni Szczyt, zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej magistratu. I zapewnia: - Zapoznam się z dokumentacją techniczną i wytłumaczę, dlaczego zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie. Dlaczego na wiadukcie stoi ten znak, nie wie także policja. - Jak remontowane było skrzyżowanie Armii Krajowej z ul. 3 Maja tworzyły się bardzo duże korki. Zdarzało się, że kierowcy zjeżdżający z wiaduktu nie widzieli zatoru i mieli problemy z wyhamowaniem. Jednak obecnie taki problem nie występuje - uważa Janusz Staniszewski, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Niezrozumiałe, a czasem absurdalne znaki, sprawiają, że kierowcy często lekceważą także te, które mogą uratować komuś życie. - Złe znaki deprecjonują znaki dobre - przyznaje Janusz Staniszewski. - Niestety, często się zdarza, że różnego rodzaju ograniczenia stawiane są w bardzo dowolny sposób.
Stop złym znakom – apeluje “Gazeta”
Nie rozumiesz, po co przy drodze stoi jakiś znak? Uważasz, że jest absurdalny, niepotrzebny, "przestarzały"? Napisz do nas, postaramy się wyjaśnić jego sens i sprawdzimy, czy nie jest przypadkiem wynikiem nadgorliwości urzędników. Sygnały przesyłajcie na adres e-mail: michal.jamroz@gdansk.agora.pl