Już w latach 90. zapowiadano wprowadzenie systemu, który zmniejszy korki w stolicy. Wciąż nie udaje się zakończyć jego pilotażowego etapu. Na dodatek przy jego wprowadzaniu korki są większe, niż były. Zasada działania takiego systemu jest prosta: dzięki kamerom przy skrzyżowaniach lub czujnikom w asfalcie komputer tak steruje światłami, by ruch był jak najbardziej płynny. Na dodatek system powinien zgrać działanie sygnalizacji na sąsiednich skrzyżowaniach. Działa już w wielu stolicach europejskich, np. w Berlinie, gdzie obejmuje ponad dwa tysiące skrzyżowań. W 2006 wybrano Siemensa, który miał wdrożyć "zieloną falę" na 37 skrzyżowaniach. Nie dotrzymał już dwóch terminów. Najpierw system miał być gotowy jesienią 2007 roku, a potem 30 czerwca tego roku. - Powinien być ukończony pod koniec lipca - mówi "Gazecie" Dariusz Jasak z Siemensa. Firma musi jeszcze przebudować sygnalizację na dwóch newralgicznych skrzyżowaniach - na pl. Zawiszy i przy Dworcu Centralnym oraz włączyć tzw. akomodację, czyli dostosowanie świateł do natężenia ruchu. Siemens nie czuje się winny opóźnień. Według Dariusza Jasaka za poślizg odpowiada miejski inżynier ruchu Janusz Galas oraz Zarząd Dróg Miejskich. Wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, uważa, że duża część winy za opóźnienia leży jednak po stronie Siemensa. - To nie inżynier ruchu coś opóźniał, tylko Siemens z poślizgiem oddawał projekty - mówi Wojciechowicz. Liczy jednak, że system sterowania ruchem na Wisłostradzie i w Alejach zacznie w końcu działać i zmniejszy korki. Na razie jest wręcz odwrotnie. Wprowadzenie systemu zgrało się w czasie z wprowadzaniem zaostrzonego rozporządzenia w sprawie sygnalizacji, które wymyślili już kilka lat temu urzędnicy ówczesnego ministra infrastruktury Marka Pola. Chcieli, żeby było bezpieczniej. Przed wszystkim jednak zwiększyli korki. Uznali np., że jeśli przy skręcie w lewo kierowca przecina trzy pasy ruchu, to powinien skręcać bezkolizyjnie dzięki sygnalizatorom kierunkowym ze strzałką w lewo. Takie sygnalizacje pojawiły się m.in. na rogu Czerniakowskiej i Gagarina. W efekcie czerwone dla jadących Czerniakowską na wprost pali się dłużej. Korki są znacznie większe, niż były. Zamieszanie wprowadziło także montowanie świateł do skrętu w lewo na skrzyżowaniach podobnych do ronda - takich jak to przy Rotundzie. - Twórcy rozporządzenia ponoć chcieli poprawić bezpieczeństwo. Jak jednak sprawdziłem na skrzyżowaniu Czerniakowskiej i Gagarina raczej nie dochodziło wcześniej do wypadków i kolizji. To miasto powinno decydować, czy danym skrzyżowaniu powinno się montować sygnalizację ze strzałką - mówi miejski inżynier ruchu Janusz Galas. Na razie stare rozporządzenia z 2003 roku w sprawie świateł udało się poprawić tylko w jednej kwestii. W czerwcu przywrócono możliwość montowania warunkowej strzałki do skrętu w prawo. Tyle że te strzałki wciąż znikają przy okazji wdrażania systemu sterowania ruchem – ze smutkiem przeczytaliśmy w “Gazecie Wyborczej”.