W Tczewie gościł dr Bernhard Ensink, dyrektor generalny Europejskiej Federacji Cyklistów, aby się zapoznać, jak miasto jest przygotowane do wprowadzenia pierwszego w kraju systemu rowerów publicznych. Gość z zagranicy przyjechał pociągiem z własnym rowerem rankiem. Na "własnej skórze" sprawdzał, jakie są warunki dla komunikacji rowerowej. I choć wie, że w brakuje w mieście tras dla miłośników jednośladów, to i tak Tczew ma szansę, aby stać się rowerową stolicą Polski. - Moim pierwszym wrażeniem było to, że ścieżki cechują się bardzo dużym zróżnicowaniem - jeśli chodzi o jakość - powiedział w trakcie konferencji prasowej dr Bernhard Ensink. - Fragment tego przejazdu odbyliśmy na drodze o nawierzchni piaskowej i częściowo trawiastej. Bardzo dobre warunki były za to przy Wiśle wzdłuż bulwaru i na moście. Byliśmy też na stosunkowo wąskiej jezdni asfaltowej razem z autobusami i samochodami. Gość tłumaczył, że poruszanie się wraz z innymi użytkownikami nie jest zbyt wygodne. - Ale za to jest to dosyć duża satysfakcja, kiedy możemy pokazać kierowcom, że jesteśmy od nich szybsi - dodał. Dr Bernhard Ensink przyznał także, że czasem dokładnie nie wiedział, czy nawierzchnia, po której się porusza jest przeznaczona dla pieszych, czy rowerzystów. Podkreślił jednak, że nie jest to dla niego na tyle duży problem, by przekreślać cały pomysł. Uważa, że ideą przy takim systemie nie są o tyle ścieżki, co znacząca zmiana mentalności kierowców samochodów i co oczywiste, samych mieszkańców. - Tczew ma duży potencjał - dodał. - Mamy tu dużą atrakcyjność miasta z racji dziedzictwa historycznego, a jednocześnie atrakcyjnego środowiska, które może przyciągać potencjalnych turystów, również zagranicznych. Jednocześnie namawiał władze Tczewa, by budowały nowe ścieżki, ale i dobrze oznaczyły istniejące trasy z myślą o turystach. Zapytany o to, czy Tczew ma szansę otrzymać dofinansowanie projektu z Brukseli, odpowiedział krótko: - Dobrze opracowane projekty mają dużą szansę, że zostaną pozytywnie uwzględnione przez Brukselę.