W Krakowie trwa wojna MPK i straży miejskiej z zawalidrogami blokującymi torowiska. Ci ostatni wkrótce będą musieli się liczyć z większymi opłatami za odholowywanie aut. Radni chcą je podnieść niemal dwukrotnie."Wystarczy jeden metr" - kampania informacyjna, która ma nauczyć kierowców, by nie parkowali zbyt blisko torowisk, trwa już bez mała dwa tygodnie. - W tym czasie doszło do kilku blokad torów. Najdłuższa, trwała przeszło 40 minut - mówi Marek Gancarczyk, rzecznik MPK. - Cały czas nasi ludzie wraz ze strażnikami miejskimi patrolują miasto. Szukają źle zaparkowanych samochodów, które mogą wstrzymać ruch tramwajowy - tłumaczy. Są pierwsze efekty kampanii: statystycznie liczba blokad spadła. Niedługo statystyki mogą być jeszcze lepsze. Miasto skieruje pod głosowanie rady miasta projekt zmian w przepisach regulujących opłaty za odholowywanie nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. Dziś kierowca źle zaparkowanego auta za lawetę płaci 183 zł. Jednak laweciarz za usługę dostaje aż 320 zł. Różnica pokrywana jest z budżetu Krakowa. Radni ze wszystkich klubów zapewniają, że poprą projekt. - Kierowcy są dorosłymi ludźmi i za błędy muszą płacić. Nie rozumiem, dlaczego miasto miałoby robić to za nich. W pełni popieram więc ten pomysł. Myślę, że moi klubowi koledzy również - zapewnia Mirosław Gilarski z PiS. Projekt ma też pełne poparcie radnych PO i wielu radnych niezależnych. Jeśli zgodnie z zapowiedziami radnych projekt szybko przebrnie przez poszczególne komisje rady miasta, ma szansę wejść w życie już w maju. Według nowych przepisów kierowca, który zablokuje torowisko tramwajowe, oprócz mandatu (jego wysokość ustala straż: od 50 do 500 zł) zapłaci także 320 zł za lawetę.