Przez ciasne uliczki w wielu osiedlach mieszkaniowych zastawionych autami straż pożarna nie może dojechać do wezwań – jakże wciąż aktualne stwierdzenie. Dla przykładu o takiej sytuacji czytamy w “Gazecie pl Radom” tam wezwane do pożaru wozy gaśnicze miały problem z dojazdem. Parking na Słowackiego między blokami 5a i 5b jest ogólnodostępny dla osób z zewnątrz, które omijają w ten sposób strefę płatnego parkowania" - pisze w liście do redakcji jeden z mieszkańców. "Stwarza to niebezpieczeństwo chociażby poprzez brak możliwości dojazdu służb ratunkowych (pojazdy są parkowane gdzie popadnie - na trawniku, na drodze dojazdowej). Spółdzielnia nie robi nic, co mogłoby poprawić sytuację z parkowaniem (właściwe oznakowanie, zakazy postoju, szlaban na posesję)". Zapytany administrator, jak chce rozwiązać problem parkowania w okolicach bloków przez osoby, które tam nie mieszkają. W odpowiedzi przesłał nieaktualne pisma sprzed dwóch lat. Łukasz Szymański, rzecznik radomskiej straży pożarnej, przyznaje: Dotyczy to zwłaszcza wieżowców. Gdy dyspozytor ma sygnał o pożarze w takim budynku, automatycznie wysyła dwa wozy gaśnicze, a jeśli pożar jest wyżej niż na drugim piętrze, również samochód drabinę. Auta gaśnicze mogą stanąć dalej, bo podpięcie dodatkowego 50-metrowego węża trwa kilkanaście sekund. Ale gdy trzeba ewakuować kogoś z balkonu z wysokiego piętra, a drabina nie może podjechać pod sam blok, to może dojść do tragedii. Dodaje, że w takich sytuacjach jak przy Słowackiego straż może jedynie poinformować spółdzielnię, że z dojazdem jest problem, ale nie może zażądać, by np. usuwała źle zaparkowane samochody. - Nie mamy do tego uprawnień, karanie kierowców parkujących nieprawidłowo należy do policji i straży miejskiej - mówi.