Pytanie: Ważny element ruchu drogowego, który może ułatwić nam życie. Chodzi o małe, zgrabne rondo, z niewielką wyspą centralną, która przypomina bardziej leżącego policjanta. Bez żadnych klombów w środku i bez wysokich krawężników po bokach. Od biedy można na taką wyspę najechać, ale tylko wolno (dzięki czemu zagubiona ciężarówka czy autobus też bez problemu pokona takie skrzyżowanie). Rozwiązanie to nadaje się do zastosowania na wielu ruchliwych skrzyżowaniach, gdzie nie codziennie są ciężarówki i autobusy MZK. Wadą takich rond jest to, że dla początkującego kierowcy nie są łatwe do pokonania, ponieważ wymagają zdecydowanej jazdy. Zaleta? Wymuszają dynamiczne zachowanie kierowców, przyspieszając tym samym przepływ aut i rozładowując ruch. Bez większych nakładów i robót drogowych można by je zainstalować od zaraz w kilku punktach miasta. Moja propozycja – czytamy “Gazecie Wyborczej Toruń” wypowiedź Wiesława Lutowskiego - to na początek zmodernizować w ten sposób skrzyżowanie Grudziądzkiej z PCK, przy pl. ToMiTo. Nie potrzeba żadnych poważniejszych robót drogowych, poza przymocowaniem niewielkiej wysepki centralnej oraz przemalowaniem znaków poziomych. Razem ze zmianą oznakowania pionowego, całą operację można przeprowadzić w ciągu zaledwie kilku godzin (np. przez jeden wieczór), kosztem kilku tysięcy złotych, czyli - jak na tego typu inwestycję - prawie za darmo. Jeżeli rozwiązanie tam się sprawdzi, podobne minironda można zbudować w wielu punktach miasta, gdzie tworzą się lokalne zatory albo są problemy z włączaniem się do ruchu i gdzie jest na nie dość miejsca (np. przy zjeździe z mostu, na skrzyżowaniu Ślimaka Getyńskiego i Bulwaru Filadelfijskiego). Niezbyt duże ronda przydałyby się również m.in. na skrzyżowaniu Chełmińskiej z Długą oraz z Podgórną-Bema, czy też Grudziądzkiej z Legionów. Minironda bez sensu?
Odpowiedź: Po przeczytaniu artykułu Wiesława Lutowskiego stwierdzam, że koncepcja "minirondek" jest bezsensowna. Mają może uzasadnienie na skrzyżowaniach ulic osiedlowych, gdzie występuje jedynie ruch samochodów osobowych. Jednak kiedy muszą te minirondo przejechać samochody ciężarowe lub autobusy, to robi się problem. Bo jak ma przejechać takie minirondo 12-metrowy autobus, skoro ledwo mieści się tam auto osobowe? Żeby przejechać, musi "zaliczyć" po drodze kilka krawężników. Po kilku latach takie rondo nadaje się do kapitalnego remontu, nie wspominając już o uszkodzonych samochodach. Szczytem głupoty jest (wbrew temu co Pan pisze o MZD) przebudowa ulicy Mickiewicza, gdzie takie mikroskopijne rondko się pojawiło. Przed przebudową na remontowanym odcinku była ulica dwujezdniowa, a teraz kosztem jednej nitki jezdni zrobiono większe parkingi. Rozumiem, że potrzebujemy więcej miejsc parkingowych w centrum miasta, ale nie kosztem ruchu ulicznego! Teraz nie dosyć, że będzie tylko jedna jezdnia, to jeszcze superwąska. I tam mają wjeżdżać autobusy PKS, a potem przejeżdżać tym minirondem?! "Gratulacje" dla projektantów! Po przebudowie ta ulica będzie się nadawała prędzej na ścieżkę rowerową, niż na jezdnię dla samochodów. Tylko patrzeć, jak autobusy w kilka miesięcy to minirondko rozjadą!
Odpowiedzi udzielił: czytelnik “Gazety Wyborczej Toruń”