Pytanie: Sprawę rozlanego na moście oleju, a raczej tego, kto zapłaci za rozbite auta, które wpadły w poślizg podjęła płocka “Gazeta Wyborcza”. Pisali o kłopotach dwóch kierowców z Płocka. Obaj mieli niemal identyczną, bardzo nieprzyjemną przygodę: obaj, w odstępie mniej więcej roku, wpadli w poślizg na rozlanej na starym moście plamie oleju i zderzyli się z samochodami jadącymi z naprzeciwka. Rozbili auta. Nie mieli AC, a ponieważ nie wiadomo do tej pory, kto jezdnię zabrudził - odzyskanie pieniędzy z ubezpieczenia widmowego kierowcy także odpada. Poszkodowani argumentują jednak: - Nie zawiniliśmy tym kolizjom. Dlaczego więc mamy płacić za naprawę samochodów? Warta - ubezpieczyciel płockiego wydziału gospodarki komunalnej - w pierwszym przypadku odmówiła wypłaty odszkodowania, w drugim - nie dała kierowcy z rozbitym samochodem żadnej konkretnej odpowiedzi. Pierwszy z kierowców pozwał ubezpieczyciela w sądzie cywilnym, drugi przyznaje, że nie wie, co ma dalej robić?
Odpowiedzi:
Urząd Miasta: odpowiedział "Gazecie", że jest problem z ustaleniem, kto ponosi odpowiedzialność za rozlaną na asfalcie plamę oleju. Dlatego podobne sprawy trafiają zazwyczaj do sądu. I to sąd rozstrzyga, kto powinien odpowiadać - mówiła Agnieszka Grażul-Luft z biura prasowego Urzędu Miasta.
Ubezpieczyciel płockiego wydziału gospodarki komunalnej WARTA: informowała dziennik, że podstawową zasadą odpowiedzialności podmiotu zarządzającego drogami, wynikającą z ogólnych norm kodeksu cywilnego, jest odpowiedzialność na zasadzie winy (...). Oznacza to, że zarządzający drogą odpowiada tylko za szkody, które powstały z jego winy, a nie bezwzględnie za wszystkie zdarzenia mające jakikolwiek związek z drogą" - pisala rzecznik Grupy Warta Monika Nowakowska. Biorąc pod uwagę okoliczności opisane w artykule, trudno obciążać ubezpieczone miasto winą za całe zdarzenie. Rozlanie przez osobę trzecią substancji oleistej na jezdni nie wymaga od sprawcy długiego czasu lub dużego nakładu sił. Urząd miasta, nawet przy dołożeniu dużej staranności, nie jest w stanie zapobiegać powstawaniu tego rodzaju szkód spowodowanych przez osoby trzecie. Obciążenie miasta winą za zaistniały wypadek oznaczałoby przypisanie odpowiedzialności na zasadzie ryzyka w związku ze sprawowaniem zarządu drogami w mieście, co nie znajduje uzasadnienia w normach prawa - dodała.
Aleksander Daszewski z Biura Rzecznika Ubezpieczonych – potwierdził, iż to wszystko prawda. Jest tylko jedno małe "ale". Zarządca drogi odpowiada za szeroko pojęte bezpieczeństwo na drodze. Nie można go rzecz jasna winić, że ktoś rozlał na asfalcie plamę oleju, a potem zniknął jak kamfora. Można jednak winić miasto za to, że np. plama była na moście wiele godzin i nikt się nią nie zainteresował, nie próbował jej usunąć, czy choćby ostrzec kierowców (ustawiając np. odpowiedni znak). Daszewski uzupełnił: to tak jak np. z obfitymi opadami śniegu. Służby komunalne nie są w stanie usunąć wszystkiego od razu. Ale powinny natychmiast zareagować i jak najszybciej przywrócić normalne warunki na drodze. I jeszcze jedno - w przypadku odpowiedzialności ponoszonej na zasadzie winy, to poszkodowany musi udowodnić, że poniósł szkodę w wyniku zaniedbania zarządcy drogi. Że ucierpiał, bo ktoś zlekceważył plamę.