Z dr Ewą Odachowską, psychologiem transportu z Instytutu Transportu Samochodowego, rozmawiała Bożenna Chlabicz, redaktor naczelna Biuletynu Informacyjnego Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym [Nr 1/25 (2018]
Pytanie: Czy potrafimy scharakteryzować typowego współczesnego kandydata na kierowcę?
Odpowiedź: Panuje powszechne przekonanie, że każdy, kto osiągnie pełnoletność, myśli o uzyskaniu prawa jazdy. Obecni kandydaci na kierowców, a zatem osiemnastolatkowie, to tzw. pokolenie Y, pokolenie świata w dużej mierze wirtualnego. Pod względem uczenia się i motywowania do nauki ma ono zupełnie inne wymagania niż pokolenia poprzednie.
Ukończenie 18 lat to newralgiczny moment w rozwoju. Młody człowiek znajduje się wtedy w okresie adolescencji, czyli dojrzewania. Adolescencja jest okresem między 11 a 20 r.ż., który dzieli się na etap wczesny i późny, z cezurą ok. 16 r.ż. Jest to bardzo ważny okres w rozwoju człowieka, którego finałem jest uzyskanie przez niego dojrzałości. W tym czasie jednostka dojrzewa zarówno fizycznie, jak i psychicznie, podlega wielu bodźcom i procesom, które są dosyć obciążające. Zmienia się też sposób uczenia się. Ze stadium operacji konkretnych, czyli myślenia czarno-białego, przechodzimy w tym czasie do stadium operacji formalnych - myślenia bardziej abstrakcyjnego. Nie bez znaczenia jest też intensywny rozwój procesów poznawczych, istotnych dla procesów uczenia się.
Od nauczyciela, w tym instruktora, wymaga się dużej wiedzy na temat potrzeb kursanta i sposobu, w jaki należy podawać materiał. To już nie tak, jak w przypadku dziecka, które ma zewnętrzną motywację, by przyswajać informacje. Człowiek dorosły analizuje wiedzę i uczestniczy w procesach uczenia się na podstawie motywacji wewnętrznej, czyli własnej potrzeby. Ale i ten aspekt podlega zmianom w związku z rozwojem cywilizacyjnym. Aktualne coraz częściej obserwuje się, że młodzi ludzie rzadziej uczą się dla pogłębienia wiedzy, a częściej dla efektu.
Współcześni osiemnastolatkowie – i widać to u kandydatów, którzy ubiegają się o uprawnienie do kierowania pojazdem – po prostu chcieliby już to mieć za sobą. Proces uczenia się traktują jako coś, co ma ich doprowadzić do celu i niekoniecznie podchodzą do tego refleksyjnie. Specyfikę tą obserwuje się u dorastającej młodzieży i studentów, a z wielką mocą ujawnia się właśnie w procesie uczenia się kandydatów na kierowców. Żeby zmotywować ich wewnętrznie, czyli obudzić jakąkolwiek chęć do nauki, należy brać pod uwagę, że oni są przekonani, iż już coś wiedzą, chociaż zazwyczaj nie mają racji. Specyfika uczenia się dorosłych opiera się o asymilowanie wiedzy nabywanej z tą, którą już się ma. Częsty błąd, który popełniają instruktorzy, to negowanie tej wiedzy i absolutne odrzucanie jej. Lepiej wykorzystać to, co dla młodego człowieka ważne, korygując błędy i dokładając nowe treści, aniżeli negować wszystko, co młody człowiek wie, narażając się na niechęć z jego strony.
Pytanie: Czy instruktorzy mają świadomość, jacy są ich podopieczni? Czy ktoś ich tego uczy?
Odpowiedź: Czy instruktorzy są tego świadomi? Oczywiście, powinni. Jest to trochę myślenie życzeniowe, ale sądzę, że podczas szkolenia instruktorów nauki jazdy metodyk, który przecież odpowiada za ważny moduł szkolenia, bierze pod uwagę nie tylko zasady uczenia się dorosłych, ale także zmiany kontekstowe, społeczne, zmiany związane z przemianami cywilizacyjnymi. Jest to szczególnie istotne, ponieważ u osób z tego pokolenia obserwuje się zmiany w funkcjonowaniu poznawczym, co jest skutkiem wpływu wirtualnego świata, w którym żyją, a także innego sposobu nabywania wiedzy. Występują także postępujące zmiany w zakresie procesu uczenia się i analizowania materiału, zgodnie z zasadą: więcej, ale powierzchownie. Brakuje głębszej autorefleksji albo zdarza się ona zdecydowanie rzadziej niż kiedyś. I rzeczywiście, jest większe nacelowanie nie na proces, a na efekt. Te zmiany dosyć mocno wpływają na sposób uczenia się. Tę wiedzę należy przekazywać instruktorom.
Pytanie: I to, że dotyczy ona tej szczególnej grupy, która trafia pod opiekę instruktora i chce uzyskać prawo jazdy…
Odpowiedź: Absolutnie tak. Z praktyki i obserwacji wynika jednak, że rzadko tak bywa. Instruktorzy często rozkładają ręce i nie wiedzą, jak wypracować motywację u młodego człowieka, który myśli, że prawo jazdy należy mu się tak, jak dowód osobisty.
Dzisiaj prawo jazdy rzeczywiście nie jest już przywilejem, jak kiedyś, ale niestety, nie każdy zastanawia się, czy ma predyspozycje do kierowania pojazdem. Zdarzyło mi się rozmawiać z młodymi ludźmi, którzy nie chcieli tych uprawnień, ale czuli dużą presję ze strony grupy rówieśniczej i rodziców. Grupa rówieśnicza jest w takiej sytuacji bardzo mocnym odnośnikiem. To dla młodzieży lustro społeczne i rzeczywiście ważny czynnik. Natomiast z rodziną i jej oczekiwaniami w okresie dorastania, adolescencji, dyskutuje się i niekoniecznie się z nią zgadza. Kontekst grupy rówieśniczej jest bardziej istotny: jeżeli wszyscy to mają, to ja też powinienem.
Pytanie: Dziś nie ma obowiązku uczestniczenia w części teoretycznej kursu na prawo jazdy. Można korzystać np. z e-learningu. Z informacji, do których dotarliśmy wynika, że osoby wybierające ten sposób najczęściej nawet nie zaglądają do działu „Nauka”. Rozwiązują 2-3 próbne testy i idą do WORD-u. Przy odrobinie szczęścia, zdają egzamin z pozytywnym wynikiem. Potem trafiają na zajęcia praktyczne. Jak instruktor ma sobie z takim klientem poradzić?
Odpowiedź: Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem, które usiłowaliśmy zwalczać przez wiele lat, czyli z uczeniem się po to, żeby zdać egzamin, a nie żeby bezpiecznie uczestniczyć w ruchu drogowym. Rzeczywistość to weryfikuje, bardzo często w brutalny sposób. Takie osoby dopiero w konfrontacji z ruchem drogowym widzą, że niewiele potrafią i zdarza się, że wtedy zaczynają się uczyć. Aspekt praktyczny jest bardzo ważny. Chodzi o to, żeby młody człowiek zobaczył, iż teoria ma jednak ścisły związek z tym, co się dzieje w ruchu drogowym.
Pytanie: A co ma zrobić instruktor z takim kursantem “niedouczonym” w zakresie teorii? Kazać mu iść na kurs? Nie ma takiej możliwości, prawda?
Odpowiedź: Najgorszą rzeczą, jaką może zrobić instruktor, to przymknąć na to oko. Jeżeli widzi, że teoria jest rzeczywiście nie do końca wdrożona i kandydat na kierowcę w niewystarczającym stopniu zna obowiązujące zasady, to trzeba mu jasno i asertywnie powiedzieć: dopiero wtedy wyjedziesz „w miasto”, gdy przyswoisz sobie wszystkie zasady. Niestety, bardzo często instruktor, żeby nie stracić klienta, wyjeżdża z nim poza plac manewrowy i wtedy okazuje się, że jego wiedza jest niewystarczająca. Jedyne, co naprawdę można zrobić, to postawić takiemu kandydatowi wymagania co do znajomości przepisów i ich praktycznego zastosowania. Jeśli tej znajomości nie ma, to nie ma uczestnictwa w ruchu drogowym.
Pytanie: Zakładamy, że instruktor jest świadomy i odpowiedzialny. Czy jest jakaś metoda lub psychologiczna technika, żeby nauczyć odpowiedzialności, uświadomić na zawsze, że bezpieczeństwo jest najważniejsze?
Odpowiedź: Uczenie odpowiedzialności to nie jest proces kilkumiesięczny, ale trwający przez całe życie począwszy od bardzo wczesnego dzieciństwa. Dziecko uczy się przez modelowanie i naśladowanie autorytetów. Pierwszymi autorytetami są, oczywiście, rodzice. Jeżeli mama przebiega z dzieckiem przy czerwonym świetle, a potem mówi mu, jak się zachowywać, żeby być bezpiecznym, to oczywiste, że dziecko będzie powielało zachowanie, które obserwuje u rodzica, a nie wymagania, jakie są mu stawiane słownie. Przedszkolem ruchu drogowego jest też tylne siedzenie samochodu. Dziecko obserwuje, jak postępuje rodzic i robi to samo. Zmiana nawyków i wdrażanie oczekiwanego zachowania nie jest łatwym procesem. Dotyczy to szczególnie odpowiedzialności w ruchu drogowym, bo to odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale też za innych.
Ta wymagana refleksja wiąże się z innym aspektem. Refleksyjności uczą rodzice i autorytety, które spotykamy na swojej drodze, ale trzeba pamiętać, że umiejętność refleksyjnego myślenia pojawia się w toku dojrzewania. Od osiemnastolatka nie ma co jej wymagać w takim samym stopniu, jak u dorosłego. Pod względem rozwojowym znajduje się on w trakcie bardzo intensywnych zmian, łącznie z nasileniem tendencji do ryzyka. To skłonność potrzebna i w zasadzie niezbędna do kształtowania własnej tożsamości. Analizowania i szukania odpowiedzi na pytanie: co ja chcę zrobić, kim chcę być itd. Młodzież często przekracza swoje możliwości, niestety, czasem z użyciem samochodu.
Pytanie: Czy z punktu widzenia psychologa da się sformułować katalog warunków, które podczas szkolenia należałoby spełnić? Jakie elementy powinien zawierać program szkolenia, czy należy określić charakterystykę kandydata, wskazać umiejętności, które powinien mieć absolwent kursu? Jakie cechy są pożądane lub wręcz wymagane?
Odpowiedź: Przepisy to zazwyczaj zbiór reguł i zasad. Natomiast to, co ktoś zrobi z tymi przepisami, jak będzie ich uczył i jak je wdrażał, to odrębna kwestia. Możemy dowolnie zmieniać przepisy, ale o tym, jak przebiega szkolenie, decyduje instruktor. Obecnie obowiązujący system prawny odpowiedzialnemu instruktorowi, który wie, jakie cechy powinny charakteryzować dojrzałą osobę uczestniczącą w ruchu drogowym, pozwala dobrze wyszkolić przyszłego kierowcę. Mam jednak wrażenie, że spychamy tę odpowiedzialność na przepisy, czy inne uwarunkowania po to, aby, mówiąc kolokwialnie, być zwolnionym z konsekwencji za własną pracę czy umiejętności. Instruktor powinien być konsekwentny w stosunku do osób, które się szkolą, ale również wobec samego siebie. To jego autorytet często stanowi podstawę nauki zasad bezpiecznego poruszania się w ruchu drogowym oraz odpowiedzialności z a siebie i innych.
Pytanie: Klamrą naszej rozmowy jest zatem pytanie: jak współczesny instruktor jest wyszkolony i jak powinien być przygotowany do wykonywania swego trudnego zawodu?
Odpowiedź: Nie można wrzucić wszystkich instruktorów do jednego worka. Są wśród nich bardzo odpowiedzialni, których można stawiać na piedestale, uznać za autorytet, którzy naprawdę świetnie szkolą. Część zaś szkoli tak, by tylko przygotować do egzaminu. Jakby zabrakło świadomości, że od wiedzy, którą przekażą, zależy przyszłe bezpieczeństwo tego człowieka i to, jak się będzie zachowywał przez wiele lat. Czy będzie jeździł bezpiecznie, czy stanowił zagrożenie dla siebie samego i innych.
Pytanie: Często także – dla tego instruktora, bo przecież mogą się spotkać na drodze.
Odpowiedź: Dokładnie. Jacy zatem są instruktorzy? Różni. Są tacy, którzy realizują wszystkie elementy, o których mówimy, stanowią dobry przykład, są odpowiedzialni i stosują się do przepisów. Bo to już rzecz naprawdę kuriozalna, gdy samemu się ich nie przestrzega, a oczekuje tego od kandydata na kierowcę. I są tacy, którzy pracę traktują jako formę zarobkowania, a nie jak misję.
Pytanie: Czy autorefleksja instruktorów - psychologiczna, pedagogiczna - jest wystarczająca? Wiem, że należy to rozpatrywać w indywidualnych przypadkach, ale proszę o komentarz i ocenę, czego w tym względzie brak.
Odpowiedź: Myślę, że autorefleksja jest niewystarczająca. Obserwuję to od wielu lat. Instruktorzy powinni pogłębiać wiedzę i znajomość przepisów, ale także wiedzę o człowieku jako jednostce. Ten sam model nauczania niekoniecznie będzie odpowiedni dla dwóch kandydatów. Mamy do czynienia z różnicami płciowymi, temperamentalnymi czy związanymi z procesem uczenia się. Introwertyk będzie się lepiej uczył, gdy ma twarde zasady i są wyciągane konsekwencje. Ekstrawertykowi trzeba pokazać, w czym jest dobry, żeby go zachęcić i zmotywować. To ledwie niewielki fragment aspektów związanych z czynnikami indywidualnymi istotnymi w procesie szkolenia. Bez takiej wiedzy instruktorzy często się gubią. I dziwią się, że jeden kursant się uczy, a drugi niekoniecznie. Najwyraźniej metoda, którą stosują, jest nieodpowiednia.
Dziękując za rozmowę, nie mogę nie podzielić się wnioskiem, że przydałby się podręcznik, przewodnik psychologii dla tej grupy zawodowej.