W sobotę 6 sierpnia br. na autostradzie A4 na północ od Zagrzebia (Chorwacja) doszło do tragicznego wypadku drogowego w którym zginęło 12 osób, 32 odniosły rany (w tym 19 - ciężkie, dwóch pasażerów nadal w stanie krytycznym). Publikujemy niezwykle ważną wypowiedź Tomasza Kulika, eksperta w kwestii bezpieczeństwa ruchu drogowego. Zapytany konkluduje: - Trzeba głośno mówić o tym, że liczba poszkodowanych byłaby mniejsza, gdyby pasy były zapięte.
Rano, 6 sierpnia br. (sobota) doszło do tragicznego wypadku polskiego autokaru przewożącego pielgrzymów. Jadący autostradą A4 w kierunku Zagrzebia autobus: „kierowca stracił kontrolę, skręcił w prawo, przebił ogrodzenie i wypadł z drogi” - donosi chorwacki portal 24.sata; „zjechał z drogi na łuku i uderzył w betonowy przepust (doprowadziło to do zmiażdżenia przodu pojazdu)” - przekazywała lokalna policja. - „Autobus zakleszczył się pomiędzy dwiema ścianami przydrożnego rowu” - mówi sierżant sztabowy Kamil Styra, z Krakowa oddelegowany do pracy w Chorwacji, obecny w miejscu tragedii.
Zdarzenie miało miejsce na autostradzie A4 w pobliżu miejscowości Podvorec (Chorwacja). Zginęło 12 osób, 32 odniosło rany, w tym 19 - w stanie ciężkim. Okoliczności wypadku nie są znane - są badane. Śledztwem w sprawie wypadku zajęła się warszawska prokuratura okręgowa. Zapowiedziano kontrolę w firmie przewozowej (autokar organizatorzy wyjazdu wynajęli w firmie z Płońska). Jak informował jej szef Jacek Antoszkiewicz „kierowcy byli wypoczęci, a autokar sprawny, przeszedł wszystkie badania techniczne”. „Pojazd został wyprodukowany w 2011 r., był zarejestrowany w Polsce i posiadał wszystkie wymagane prawem przeglądy, badanie techniczne zostało wykonane w czerwcu br. i było ważne do 13 grudnia 2022 r.” - poinformował resort infrastruktury. - „Możliwe, że kierowca zasnął, że miał problemy zdrowotne, oczywiście musimy poczekać na wyniki śledztwa - spekulował chorwacki policjant. Na tym etapie postępowania jest bardzo wiele niewiadomych.
Tomasz Kulik, instruktor nauki jazdy i techniki jazdy, były kierowca JW Grom zwraca uwagę na niezwykle ważną kwestię:
W ostatni weekend przekazy media przekazały dramatyczną informację o wypadku polskiego autobusu w Chorwacji. Na miejscu zginęło jedenaście osób, dwunasta zmarła w szpitalu. Ciężkie obrażenia odniosło około dwadzieścia osób. Lżej ranni wrócili już do Kraju drogą lotniczą. Redakcje telewizyjne, radiowe i internetowe szeroko zajmują się tym wypadkiem, dociekając jego przyczyn (wszak skutki znamy doskonale), jednak zapominając o jednym, cholernie ważnym pytaniu:
- Czy podróżujący tym autobusem mieli zapięte pasy bezpieczeństwa?
Stawiam tezę, że nie byli zapięci w pasy.
Czy powyższe pytanie jest dla kogoś niewygodne?
Czy pytanie o pasy jest w pierwszych godzinach po wypadku niestosowne?
Czy może nie wypada pytać o przyczynienie się do skutków wypadku, polegające na zwykłym zaniechaniu?
Jest dokładnie odwrotnie - trzeba stawiać niewygodne pytania, choćby dla uświadomienia społeczeństwa, jak ważną funkcję pełnią pasy bezpieczeństwa w pojeździe. Trzeba głośno mówić o tym, że liczba poszkodowanych byłaby mniejsza, gdyby pasy były zapięte.
Niestety, niezapinanie pasów bezpieczeństwa w autobusach w nie wyposażonych jest powszechne i powszechnie tolerowane przez obsady tychże. Czy ten wypadek nauczy nas czegoś? Chciałbym, żeby nauczył...
Tomasz Kulik, instruktor nauki jazdy i techniki jazdy, były kierowca JW GROM
Postawmy dalsze pytania:
- Czy w Chorwacji istnieje obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa?
- Czy i jak przewoźnicy informują pasażerów o tym obowiązku?
- Jak wiele na drogach mamy jeszcze autokarów bez wyposażenia w pasy?
Itd. Już dzisiaj do rozmowy poprosiliśmy kolejnego eksperta. (jm)