Pytanie: Poniżej prośba o radę naszego Czytelnika oraz kolejne odpowiedzi, o pomoc poprosimy także biegłego.Czekamy na Państwa rady - news@prawodrogowe.pl
Pytanie: Witam, chciałbym opisać zdarzenie, którego stałem się ofiarą i uzyskać od państwa opinię i radę co mogę zrobić w zaistniałej sytuacji. Dnia 18. listopada ubiegłego roku, w godzinach nocnych na mój zaparkowany na chodniku samochód przewrócił się znak drogowy wraz z metalowym słupkiem, na którym był zamontowany. Uszkodzona została karoseria oraz wybita tylna szyba. Słupek tego znaku (zakaz postoju i zatrzymywania z tabliczka "nie dotyczy chodnika") u samej podstawy, na wysokości podłoża nosił ślady mocnego skorodowania na prawie całym obwodzie. Wezwałem policję w celu spisania notatki o zaistniałym zdarzeniu i w tej notatce jest zaznaczone ze samochód zaparkowany był prawidłowo, a słupek nosił ślady korozji. Za radą policjanta zrobiłem zdjęcia z miejsca zdarzenia i cale szczęście, bo nie zjawił się nikt z krakowskiego ZIKiT (Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu), natomiast szybko pojawiła się brygada w celu wymiany złamanego słupka. W ZIKiT złożyłem wymagane dokumenty wraz ze zdjęciami z miejsca zdarzenia i 4 stycznia br. otrzymałem pismo, że sprawa została przekazana do ubezpieczyciela TUiR "Warta" i tam mam załatwiać wszelką dalszą korespondencję. Dodam, że wcześniej już dostarczyłem do TUiR "Warta" wszelkie wymagane dokumenty wraz ze zdjęciami. W dniu 3 grudnia 2009 r. dokonano oględzin mojego samochodu. Rzeczoznawca TUiR "Warta" wycenił szkodę na kwotę 3327,56 zł. I tu nastąpił impas w całej sprawie. Dnia 26 marca 2010 TUiR "Warta" wystosowało do mnie pismo informujące mnie o odmowie uznania szkody, z uzasadnieniem, że samochód był zaparkowany w miejscu niedozwolonym, określonym znakiem B-36 oraz ze słupek nosi ślady zagniecenia, co spowodował inny parkujący samochód i doprowadził do złamania słupka. Owszem, słupek nosi ślady zagniecenia, na wysokości 10 cm!!! od podłoża oraz na części poniżej podłoża, umieszczonej w chodniku, a to świadczy tylko o tym, że taki juz został zamontowany (widoczne na zdjęciach). Nadmieniam ze przez cały czas mojego parkowania za znakiem, przed znakiem stal zaparkowany samochód mojego sąsiada i nie był on w stanie uszkodzić znaku, pomijając wysokość uszkodzenia. W kwietniu br. odwołałem się od powyższej decyzji i złożyłem stosowne pismo tak w ZIKiT jak i TUiR "Warta". Do dnia dzisiejszego nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, telefonicznie udało mi się dowiedzieć, że administrator znaków drogowych (tj. ZIKiT) nadal podtrzymuje swoje stanowisko o braku odpowiedzialności z ich strony. Na moją osobistą wizytę i prośbę o odpowiedź na piśmie, inspektor prowadzący moją sprawę oświadczył, że ich korespondencja z ubezpieczycielem jest tajna i nie ma obowiązku zapoznawać mnie z nią oraz, że na podstawie Kodeksu Cywilnego, zwolniony jest z obowiązku odpowiadania mi na piśmie. Czy jako strona nie mam prawa znać treści pism wymienianych w mojej sprawie??? Czy, aby instytucja, do której pisemnie się zwracam nie ma obowiązku w terminie 30 dni odpowiedzieć mi na piśmie? Nie wiem, co mam dalej robić, bo nie mając pisemnej odpowiedzi (odmowy) nie mogę nawet założyć sprawy w sądzie, a jestem przekonany, że do takiego rozwiązania kwalifikuje się ona. Od kwietnia br. czekam, jak długo jeszcze? Udało mi się zainteresować sprawą redakcję "Faktu" i publikacja na ten temat ukaże się na jego lamach. Nie wiem tylko, czy to cokolwiek zmieni w mojej sprawie. Proszę uprzejmie o poradę, czy jestem całkowicie bez praw we wspomnianej sytuacji? Czy znaczne skorodowanie słupka znaku drogowego, najmniej 50% jego obwodu, co bezpośrednio - w moim przekonaniu - było powodem jego złamania (pomijając udział osób trzecich lub warunków atmosferycznych (w postaci np. wiatru) jest tutaj bez znaczenia? A gdyby wspomniany znak przewrócił się na idącą matkę z dzieckiem lub innego przechodnia to...? Pozdrawiam Martin S.
(Fot.: PD@N 256-26/27)
Odpowiedź T.M.: Witam, ja zrobiłbym tak:
1.Adwokat;
2 Sprawa do sądu (opinie rzeczoznawców - motoryzacyjnych, budowlanych itp.).
Myślę że adwokat znajdzie jakiś przepis np. za uchylanie, niedotrzymanie terminów itd., albo giełda, internet - kupić sobie klapę z szybą za jakieś 200 - 300 zł w tym samym kolorze i problem z głowy, ale wtedy zarządca i ubezpieczyciel są moralnym wygranym w sprawie. Decyzja należy do poszkodowanego
Odpowiedź Jacek N.: Miałem podobny przypadek. Podjechałem pod budynek Sądu. Oderwał się kawałek gzymsu w efekcie pokrywa silnika i szyba. Sąd, który jest właścicielem budynku wskazał ubezpieczyciela. Oszacowałem straty i odmowa wypłaty odszkodowania. Sąd był od wszystkiego ubezpieczony - pożary, powódź, kradzież, ale nie od wyrządzenia szkody z tytułu posiadania nieruchomości. Co pozostało? Wezwałem Sąd do zapłaty. Dyrektor Administracyjny powiedział coś o kaktusie, ale ja miałem pieniądze w 5 dni na koncie. Moja rada wezwać nie ubezpieczalnie a Zarząd Dróg Miejskich do wypłaty odszkodowania. Za szkodę odpowiada właściciel. Jeżeli nie to pozew do sadu. Z dobrymi odsetkami
Odpowiedź Tomasz B.: Dobrze sugerują moi przedmówcy.Trzeba sprawe poprowadzić wielotorowo. Wciągnąłbym w to jeszcze Turbo kamerę rzecznika ubezpieczonych, dodatkowo opowiedział o całej sprawie adwokatowi i zapytał, jakie widzi szanse. Mój kolega miał sytuację z dziurą w jezdni, przez którą poleciał mu amortyzator. Niestety Urząd uchylił się, bo zrobiliśmy słabe zdjęcie. Ubezpieczenie, które posiada urząd to ubezpiecznie OC także nie rozumiem, dlaczego Panu odmówili wypłaty. Prosze napisać, na jakiej podstawie bowiem jest to sprawa dla rzecznika ubezpieczonych. Ewentualnie są też firmy, które się tym zajmują profesjonalnie tylko pobierają ok.20% od odszkodowania. Sprawę prowadzi prawnik.