Ekspert wyjaśnia

O szkoleniu młodych kierowców

14 marca 2010

Pytanie: Okres próbny dla nowych kierowców - co do tego wszyscy jesteśmy zgodni. Ale przecież sprawcami wielu wypadków są też “doświadczeni” kierowcy.

Odpowiedź: Niech okres próbny będzie swego rodzaju hamulcem dla młodzieży przed popełnianiem najczęstszych błędów wynikających z braku umiejętności panowania nad pojazdem. Może warto jeszcze raz zastanowić się nad obowiązkowym szkoleniem pokazującym zagrożenia wynikające ze zbyt szybkiej jazdy itp. Dla kursantów w mojej szkole “high” prowadzimy zajęcia z zakresu bezpieczeństwa na drodze, omawiamy systemy bezpieczeństwa, zagrożenia itp. Okazuje się, że oni naprawdę dobrze sobie radzą i mają bardzo mało wypadków i kolizji - może to przypadek, ale myślę, że coś z tych szkoleń pozostaje w ich głowach!

Pytanie: Co do nowych kategorii motocyklowych. Przyznasz, że quady dały nam wszystkim popalić, podobnie jak skutery i ich kierowcy. Bez jakiejkolwiek wiedzy o ruchu mogli jeździć na drogach publicznych. Słuszna zmiana?

Odpowiedź: Nowe kategorie mają pozwalać jeździć na coraz większych pojemnościach osobom coraz starszym. Z moich obserwacji wynika, że ludzie, którzy wsiadają na motocykl w wieku np. 16 lat i robią prawo jazdy kat. A1, często wychowywani w rodzinie z tradycjami motocyklowymi, radzą sobie na każdym motocyklu rewelacyjnie. Starsi panowie zaś, tacy po pięćdziesiątce - nikogo nie urażając - czasem nie radzą sobie w ogóle, a chcą mieć prawo jazdy kat. A i motocykl. Bo ich koledzy mają. Wydaje mi się, że uwarunkowanie kat. A w zależności od wieku i pojemności silnika to nietrafiony pomysł. Poza tym, przecież motocykl o poj. 125 też rozpędza się do ponad 100 km/h i można się na nim tak samo zabić. Gdzie jest problem? Znów zahaczamy o nauczanie. Dopóki jazdy na motocyklu będą uczyć w większości brzuchaci instruktorzy wożący codziennie tyłek w samochodzie, dopóty nie będzie bezpieczniej. Nauka na moto często polega tylko i wyłącznie na kręceniu ósemek. Sam pewnie wiesz.

Pytanie: Wiem, bo kręciłem kółka.

Odpowiedź: No właśnie. Mało jest takich szkół gdzie instruktorami są prawdziwi motocykliści. Znam taką jedną szkołę, ale nie wypada reklamować. Jakość szkolenia idzie w parze z ceną kursu. A te zaczynają się od ok. 600 zł i kończą na 1300 zł. Przynajmniej w Poznaniu. Skąd taka różnica? Przejechanie kilkuset kilometrów dwoma motocyklami kosztuje. Jeżdżenie tylko po ósemce na placu kosztuje zdecydowanie mniej. I kółko się zamyka - ludzie najczęściej patrzą tylko na cenę. Do nas przychodzą ci, którzy chcą się nauczyć porządnej jazdy na motocyklu. Za 600 zł kursy robi głównie młodzież, która później na skutek braku podstawowych umiejętności jazdy robi sobie krzywdę. Czy pomogą tutaj coś ograniczenia pojemności silnika i 4 różne kat. A - nie sądzę.

Pytanie: Jest też druga strona, czyli podejście kierowców samochodów do motocyklistów.

Odpowiedź: Dokładnie. Warto wprowadzać szkolenia dla kierowców samochodów osobowych na temat: jak zachować się wobec motocyklistów, motorowerzystów, samochodów ciężarowych, autobusów itp.

Pytanie: Kiedyś popularne były karty rowerowe. Wszyscy się z nich śmiali, ale by ją zdobyć trzeba było przynajmniej w podstawowym zakresie znać przepisy ruchu drogowego. Dzisiaj na skuterze może jeździć każdy, nie wspominając o quadach.

Odpowiedź: Bardzo dobrym pomysłem będzie uregulowanie sprawy karty motorowerowej - ustalenie zasad jej otrzymywania, programu kursu itd. W 2009 roku zaczęliśmy prowadzić kursy na kartę motorowerową po informacjach od rodziców, że są szkoły - gimnazja, w których dyrektor wydaje kartę motorowerową za dobre zachowanie lub jeżeli rodzice napiszą oświadczenie, że ich dziecko potrafi jeździć. Tacy dyrektorzy to szaleńcy. Cóż, szaleńcy też widocznie muszą być na świecie. Na szczęście są rodzice, którym się to nie podoba i mogą wydać kilka złotych na kurs dla dzieciaka.

Pytanie: Zmienić się mają także pytania egzaminacyjne. O systemie szkoleń i samym egzaminie niewiele się mówi. Nadal więc ważniejsza będzie umiejętność parkowania niż jazdy w mieście. Nie o to chyba chodziło?

Odpowiedź: Tego nie wie nikt. Co by się nie zmieniło zawsze znajdziesz kogoś kto będzie miał argumenty i pomysły na inny sposób egzaminowania. Osobiście uważam, że egzamin na prawo jazdy, w każdej formie, którą wymyślimy, to swego rodzaju gra. Jeżeli znasz zasady to masz duże szanse żeby wygrać. Dlaczego ludzie nie zdają? Najczęściej nie znają zasad i instrukcji egzaminowania. Nawet wielu instruktorów dokładnie nie wie co i jak.

Odpowiedzi udzielił: Marcin Kukawka

- kierowca, instruktor jazdy, właściciel szkoły i ekspert w dziedzinie szkoleń