W Glasgow obrady zakończyła - niezwykle ważna dla naszego dnia dzisiejszego i przyszłości - konferencja klimatyczna COP26. Jak informowały media jej uczestnicy do końca spierali się o szczegóły porozumienia końcowego. Ostatecznie przyjęto projekt deklaracji, a w nim wezwanie do wzmocnienia redukcji emisji dwutlenku węgla do końca 2022 r. Sceptycy oceniają, iż jest to dokument zbyt ogólny.
Uczestnicy konferencji klimatycznej COP26, która odbywała się w Glasgow przyjęli wspólną deklarację, podpis pod dokumentem złożyli przedstawiciele 31 krajów, włodarze miast i regionów oraz producentów pojazdów. W gronie sygnatariuszy znalazła się także Polska. Niestety nie ma tam takich państw jak np. Niemcy, USA czy Chiny, zabrakło też przedstawicieli takich koncernów jak np.: Toyota, Volkswagen, BMW, Nissan, czy Hyundai. Ci sceptycy uzasadniają, iż różne części świata rozwijają się w różnym tempie i trzeba przygotować dla nich odpowiednie formy produktów, dostosowane do możliwości finansowych klientów i lokalnej infrastruktury. Komentatorzy oceniają, iż ten brak tych potęg motoryzacyjnych bardzo osławia sens istnienia całego przywołanego dokumentu.
Decyzja polskiego rządu może oznaczać, iż od 2035 r. będzie u nas obowiązywał zakaz sprzedaży nowych aut - osobowych i dostawczych - z silnikami spalinowymi. Przejście na zermoemisyjność w skali globalnej ma nastąpić do 2040 roku, a na wiodących rynkach właśnie nie później niż do 2035 roku i ma dotyczyć zarówno nowych pojazdów osobowych jak i dostawczych.
Podpisana deklaracja nie ma mocy wiążącej. (jm)