Konferencja zakończona [Konferencja pt.: „Zmiany. Problemy branży szkolenia kierowców”. Warszawa, 19.10.2021 (kliknij) – przyp. red.]. Wracam do domu podróżując pociągiem i nie mogę przestać myśleć o wydarzeniach jakie miały miejsce w dzisiejszym dniu. Zastanawiam się przy tym, czy jest sens angażować się emocjonalnie w coś, na co prawdopodobnie nie mam i nie będę miał wpływu. Ale z drugiej strony myśli nie dają mi spokoju. Próbuję sobie wyobrazić, jakby wyglądał mój zawodowy świat, gdyby było normalnie. Szukając inspiracji napotykam w sieci słowa Vincenta van Gogha: „Normalność jest jak utwardzona droga, wygodnie się nią idzie, ale kwiaty na niej nie rosną”. Podejmuję wyzwanie. Piszę...
Przyjmując zaproszenie do udziału w Konferencji poświęconej sprawom kształcenia kierowców miałem nadzieję, że w prawie postpandemicznej rzeczywistości będę miał szansę na udział w merytorycznie wartościowej dyskusji, gdzie zostaną poruszone istotne dla branży sprawy. Z radością przyjąłem informację od organizatorów, że swój udział w spotkaniu zapowiedziało tak wielu znamienitych gości - od przedstawicieli resortu infrastruktury po osobistości świata nauki. Wśród zaproszonych gości nie brakowało również ludzi związanych zawodowo z rynkiem szkoleń. Trzeba przyznać, że program był bardzo obiecujący.
Co zatem spowodowało, że ogólny obraz konferencji, jaki pozostanie w mej pamięci, nie jest pozytywny?
Podejmując próbę odpowiedzi na to pytanie muszę w pierwszej kolejności ustalić swoje oczekiwania względem tego wydarzenia. Przy czym nie chcę powiedzieć, że byłem - chcę wierzyć, że dalej jestem niepoprawnym optymistą wierzącym w ludzi i ich ideały. Otóż liczyłem na możliwość wysłuchania opinii środowiska, stanowiska przedstawicieli resortu i później na merytoryczną dyskusję, wyciągnięcie konstruktywnych wniosków, sformułowanie postulatów dających podwaliny do wprowadzania oczekiwanych zmian lub tworzenia przyjaznych i społecznie użytecznych przepisów.
Niewątpliwie, na sali wypełnionej uczestnikami tej elitarnej konferencji znaleźli się chyba wszyscy, którzy mieli o czym mówić, dzieląc się z innymi swoją wiedzą, czy doświadczeniem. Organizatorzy wyjątkowo dużą uwagę zwrócili na dobór gości i uczestników spotkania. Jednak zadziało się coś, co można by porównać do wspólnego, dobrze przygotowanego, aczkolwiek niezbyt udanego biesiadowania. To trochę tak, jakbyśmy zostali zaproszeni do dobrej restauracji, posadzeni w doborowym towarzystwie, jednak nastrój w tym miejscu nie skłaniałby do dobrej zabawy. Czego tu właściwie zabrakło? Trochę się rozmarzyłem tą wizją imprezy, więc przepraszam za niepoprawność i wracam do tematu.
Najbardziej znamiennym i zapadającym w pamięci elementem spotkania były bardzo ożywione dyskusje, wieńczące poszczególne bloki tematyczne i to właśnie w tych momentach nasuwały się mało optymistyczne spostrzeżenia. Z kolejnych wypowiedzi wynikało, że każdy się stara, każdemu zależy, jednak nic nie wskazywało na to, żeby możliwym było, aby wspólnie wytworzyć jakąś wartość. To było trochę jak jednoczesna obserwacja dwóch równoległych światów. Niby na dwóch obrazach widzisz to samo, jednak - no właśnie niby lub prawie...
Usłyszałem, że uchwalona w dniu 14 października br. ustawa zmieniająca zasady szkolenia kierowców zawodowych ma być panaceum na istniejące obecnie trudności w osiąganiu zamierzonych celów dydaktycznych. Wskazano, zmiany korzystnie wpłyną na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Nikt jednak nie powiedział, w jaki sposób wdrażane zmiany mają wpłynąć na motywację samych zainteresowanych, do cyklicznego pogłębiania swojej wiedzy, czyli aktywnego udziału w szkoleniach okresowych. Tak na marginesie mówiąc, czy obowiązkowa (przymusowa) edukacja kiedykolwiek może być efektywna? Nie zostało również powiedziane czy te zmiany odpowiadają przedsiębiorcom zatrudniającym kierowców zawodowych oraz w jakim stopniu proces szkolenia, zgodny z przyjętą podstawą programową wpływa na realne kompetencje kierowców rozpoczynających swoją pracę w zawodzie. Po przedstawieniu propozycji likwidacji Super OSK i przeniesienia organizacji warsztatów doskonalenia zawodowego instruktorów nauki jazdy oraz szkoleń kandydatów na instruktorów nauki jazdy do WORD-ów, jako riposta padła z sali propozycja, aby w takim razie szkolenia egzaminatorów przenieść do OSK. To były bardzo „konstruktywne” propozycje...
Każdy przedstawił swoje stanowisko, swoją wizję, czy swoje oczekiwania - lecz nikt nie podjął realnej próby spojrzenia na sygnalizowane problemy poprzez pryzmat potrzeb i możliwości drugiej strony. Dyskusja, zamiast prowadzić do konstruktywnych wniosków, z każdą chwilą przybierała na sile, wyzwalając coraz większe emocje. Dało się słyszeć dosłownie i między wierszami: „ja”, „moje”, „według nas”. Bacznie wsłuchiwałem się w dyskusję, obserwując jednocześnie znajdujące się na sali moje zawodowe autorytety. Jednak „znaczący inni” - jak to określają nauki społeczne, siedząc w końcu sali tylko uśmiechali się, a to powodowało, że i ja nie wszedłem w otwartą dyskusję.
Dzisiejsze spotkanie, jak i zapewne wiele poprzednich miało ogromny potencjał, który nie został wykorzystany. Dlaczego? Bo strony nie potrafią się wzajemnie słuchać i ze sobą współpracować. Każdy próbuje mieć rację (swoją rację) i stosując przeróżne praktyki jak najwięcej „ugrać” dla siebie. Gdyby w tym modelu miały ze sobą współpracować dzieci podczas zabawy z chustą animacyjną Klanza, to prawdopodobnie zostałaby ona zniszczona już w pierwszych chwilach gry. A tak przy okazji, to właśnie dzięki tej chuście dzieci uczą się współpracy, skupiając się na realizacji wspólnego celu. Czy dzisiaj ten cel był właściwie określony?
Władza w poprzednich ustrojach chciała być blisko ludzkich spraw (może nawet zbyt blisko) a obecnie zazwyczaj wynika to z przedwyborczych obietnic. Dla naszej, zawodowej codzienności, w istocie najważniejsza jest władza ustawodawcza. Jednak czy ta, tworząc prawo bierze pod uwagę wszystkie możliwe argumenty, analizuje skutki, wsłuchuje się w głos „ludu”? A czy Ci, których regulacje dotyczą są gotowi na ustępstwa, kompromis, współpracę? Padło dziś wiele deklaracji…
Smuci mnie fakt, że mimo upływu lat, wciąż niewiele się zmienia w kwestiach wzajemnego poszanowania i zrozumienia w relacjach: ustawodawca, OSK i WORD. Podział na obozy jest niestety wciąż bardzo widoczny. Czy ktoś wreszcie zauważy konieczność prowadzenia autentycznego i szczerego dialogu? Czy my wszyscy dostrzeżemy, że mamy wspólny cel, na osiągnięciu którego powinno nam w jednakowym stopniu zależeć?
Legislatorzy pewnie dalej będą tworzyć prawo wierząc, że problemy dadzą się rozwiązać poprzez regulacje uznawane za właściwe wyłącznie z ich perspektywy. Przedsiębiorcy zajmujący się szkoleniami będą się sprawnie adaptować w nowej rzeczywistości - Ci muszą być kreatywni by przetrwać. Na potrzeby wzmocnienia przekazu w publicznym dyskursie nadal będzie się używać atrybutu bezpieczeństwa drogowego. A kierowcy, przewoźnicy? Cóż - chyba nie o nich tu chodzi...
Mariusz Bukowski,
ekspert w zakresie ruchu drogowego i transportu drogowego. Magister inżynier, wykładowca akademicki, nauczyciel przedmiotów zawodowych, trener szkoleniowiec, pasjonat motoryzacji, rzeczoznawca samochodowy, egzaminator osób ubiegających się uprawnienia do kierowania pojazdami, doradca do spraw bezpieczeństwa w przewozie towarów niebezpiecznych