Rozmowy

Sławomir Gołębiowski. Przepisy trzeba znać i przestrzegać

18 grudnia 2017

Sławomir Gołębiowski. Przepisy trzeba znać i przestrzegać
Dr inż. Sławomir Gołębiowski, w latach 1961-2005 związany z Instytutem Transportu Samochodowego, wieloletni biegły sądowy w zakresie techniki samochodowej wypadków drogowych; rzeczoznawca Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego. Kilka kadencji przewodniczył Głównej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego PZM-otu; w latach 1949-1983 nauczyciel akademicki w Politechnice Warszawskiej (kierunek samochodowy). Autor wielu publikacji. W 2017 r. uhonorowany „ZŁOTYM LAUREM” Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym (fot. Jolanta Michasiewicz)

I ponownie urodziła się dyskusja o pieszych i o ich maksymalnym chronieniu podczas przechodzenia przez jezdnię po wyznaczonych przejściach bez sygnalizacji świetlnej. Wydawało się, że sprawa była już przed dwoma laty gruntownie omówiona i rzeczowe argumenty wzięły górę nad dobrymi chęciami, kłócącymi się w oczywisty sposób z realiami ruchu drogowego. Słuszność obecnych przepisów ruchu drogowego w zakresie „stosunków” pieszy-kierowca bardzo klarownie przedstawił w tygodniku PRAWO DROGWOE@NEWS z 12 bm. Zbigniew Drexler. Nic dodać i nic ująć, ale pozostaje nadal problem tych przepisów skuteczności, podobnie zresztą jak i skuteczności wszystkich przepisów o poruszaniu się po drogach. Przecież nie tylko mamy do czynienia z licznymi ofiarami ruchu drogowego spośród przechodniów, ale też i spośród rowerzystów, kierowców i także pasażerów pojazdów – mamy generalnie zbyt dużo ofiar wypadków drogowych. Zwolennicy ulepszania przepisów ruchu drogowego „dla pieszych” jako koronny argument podnoszą, że przecież piesi są niechronionymi użytkownikami dróg i zderzenie z pojazdem predestynuje ich do odniesienia – i to prawda - poważnych obrażeń. Stąd powinni być szczególnie ”troskliwie” tymi przepisami traktowani. Trzeba tu jednak zwrócić uwagę, że podobnie predestynowanymi są rowerzyści i motocykliści – też w toku wypadku „uderzają swoim ciałem”, a przecież w zderzeniu samochodu osobowego z samochodem wysokotonażowym, osoby jadące „osobówką” również są predestynowane do odniesienia cięższych obrażeń niż jadący tym wysokotonażowym. Co więc z prawidłami ruchu drogowego, odnoszącymi się do tych także przypadków? Zmieniać również je? I ewentualnie jak zmieniać? Otóż nie, bo zmieniać (ulepszać) należy tylko przepisy wadliwe, a do przepisów dobrych należy się stosować i trzeba je - w potrzebnym zakresie - znać. Szereg specjalistów, znających przepisy ruchu drogowego, wielokrotnie wyjaśniało, że nasze obecne przepisy, regulujące zasady postępowania tak pieszych jak i kierujących pojazdami silnikowymi w odniesieniu do  przechodzenia pieszych przez jezdnię – również po wyznaczonych przejściach bez sygnalizacji świetlnej – są wystarczające dla zapewnienia pieszym bezpieczeństwa. Bezwzględnym tego warunkiem jest jednak tych przepisów przestrzeganie i przez pieszych i przez kierujących.

W czerwcu tego roku w tygodniku PRAWO DROGOWE@NEWS pisałem, że często ma miejsce przechodzenie pieszych przez jezdnię po wyznaczonych przejściach bez wymaganej przepisami szczególnej ostrożności, przypuszczalnie – tak uważałem wtedy i tak uważam teraz - w błędnym przeświadczeniu, że kierujący zawsze samochód zatrzyma przed przejściem, bo ma taki obowiązek. A przeświadczenie to powstało - moim zdaniem – jako skutek licznych w mediach publikacji o rozważanych wówczas zmianach w prawie o ruchu drogowym, dzięki którym przez większe odpowiednie obowiązki kierujących przechodzenie po wyznaczonych przejściach miało być znacząco bezpieczniejsze. Tych zmian w końcu nie wprowadzono, ale o tym w mediach równie szeroko - jak wcześniej - nie informowano, a także zupełnie nie przypominano nadal przecież obowiązujących w wiadomym względzie „starych” przepisów. Stąd znane skutki ! Pisałem też „…już od dawna powinny zostać uruchomione stosowne działania informacyjno-propagandowe, przypominające uczestnikom ruchu drogowego, a przede wszystkim pieszym, w tym szczególnie dzieciom, ich rodzicom oraz osobom starszym, podstawowe i obowiązujące ich zasady bezpiecznego korzystania z ulic i dróg. To jest głównie obowiązek Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która powinna…”. A zamiast tego pokazywano nam w TV filmik jak to na krzesełkach siedzą osoby, oznaczone plakietkami „kierowca” i „pieszy”, zwrócone do siebie plecami, że niby się nie lubią, chociaż lubić się powinny, a następnie była wizualizacja zderzenia pieszy -  samochód osobowy, co chyba miało przestraszyć obie „uczestniczące strony” i służyć za ostrzeżenie. Niestety nie pomyślano o pokazaniu właściwego, zgodnego z przepisami postępowania pieszego przed i w czasie przechodzenia po przejściu, ani też właściwego w takiej sytuacji postępowania kierującego pojazdem, dojeżdżającym do przejścia i dojeżdżającym w tejże sytuacji do pojazdu już przed przejściem zatrzymanego. A to powinno być wielokrotnie pokazywane i przez telewizje nie tylko publiczne i w kinach przed seansami filmowymi.

Kiedy przewodniczyłem Głównej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Polskim Związku Motorowym podobnych filmów instruktażowych, oczywiście o różnej tematyce, zaprojektowaliśmy i sfinansowaliśmy 35 (każdy w wielu egzemplarzach). Były one monotematyczne, bardzo skondensowane i krótkie (ok. 3 minutowe), by nie nudziły tylko zapadały w pamięci. Wyświetlano je wielokrotnie w telewizji, w kinach przed seansami filmowymi, w szkołach podczas zajęć z wychowania komunikacyjnego, na spotkaniach organizowanych w Automobilklubach i Klubach Motorowych, a także w Ośrodkach Szkolenia Kierowców. Oczywiście udostępnialiśmy te filmy bezpłatnie. Myślę, że warto by Krajowa Rada Bezpieczeństwa w podobny sposób - i nie tylko tak - propagowała prawidłowe postępowania wszystkich grup uczestników ruchu drogowego. Wtedy jednak musiałaby mieć w swoim składzie rzeczywistych znawców ruchu drogowego i znawców przebiegów oraz przyczyn wypadków drogowych. O konieczności zmiany składu Krajowej Rady BRD też już kiedyś pisałem.

 (-) Sławomir Gołębiowski